Archiwum Polityki

Polityka buldożerów

Oczy świata skierowane są na mur, którym Izrael chce się odgrodzić od Palestyny. Mało kto patrzy na wschód od muru, gdzie buldożery kontynuują swoją krecią robotę. W całkowitej ciszy medialnej ryczą silniki maszyn.

W październiku rząd Ariela Szarona ogłosił przetarg na budowę 530 nowych domów na Zachodnim Brzegu. Łącznie z tymi, które zaczęto już wznosić, 2003 r. zakończy się powiększeniem osiedli o około 1300 budynków mieszkalnych i użytkowych. Niemal wszystkie powstają na terenach, które – w myśl oczekiwań Palestyńczyków – mają stanowić część ich niepodległego państwa. Na rusztowaniach pracują palestyńscy murarze, cieśle i dekarze. W nękanym bezrobociem regionie chęć zarobienia kilku groszy silniejsza jest od polityki i ideologii.

Do czerwca 1967 r., a więc do wojny sześciodniowej, Zachodni Brzeg stanowił integralną część Jordanii. Wszyscy jego mieszkańcy posiadali jordańskie dowody osobiste, a Palestyńczycy mający ciągoty narodowe uważani byli za niebezpiecznych dysydentów. Ich organizacje traktowano jako buntowników i brutalnie zwalczano. W wyniku ataku na Izrael Jordania utraciła Zachodni Brzeg, łącznie ze wschodnią częścią Jerozolimy. W 1988 r. król Husajn wiedząc, że szanse na odzyskanie tych ziem są żadne, przekazał je uroczyście na rzecz Palestyny. Oczywiście darował im Niderlandy, bo przecież cały obszar od byłej granicy państwa żydowskiego aż po rzekę Jordan od dwudziestu niemal lat okupowany był przez wojska izraelskie.

Zaraz po zwycięstwie politycy izraelscy, z legendarnym wówczas generałem Mosze Dajanem na czele, nie myśleli nawet o anektowaniu zdobytych obszarów. Miały one stanowić kartę przetargową w rokowaniach pod hasłem „ziemia za pokój”. Ale z biegiem lat, gdy rozmowy pokojowe odsuwały się w siną dal, nieliczne, lecz aktywne koła religijno-narodowe przypomniały sobie, że Zachodni Brzeg stanowi część Ziemi Obiecanej i że nikt, nawet legalny rząd Państwa Izrael, nie ma prawa oddać tego, co zostało Żydom nadane przez Boga w Starym Testamencie.

Polityka 44.2003 (2425) z dnia 01.11.2003; Świat; s. 52
Reklama