Archiwum Polityki

Posłowie się zbroją

Limitowana seria broni „Parlament” w przyszłym roku ma trafić w ręce naszych posłów i senatorów. Będą to sztucery wyprodukowane przez radomską fabrykę Łucznik – pierwsze egzemplarze nowego polskiego modelu. Pomysłodawcą przedsięwzięcia jest szef zespołu myśliwych i sympatyków łowiectwa Alfred Budner z Samoobrony. – Jako członkowie zespołu weźmiemy na siebie przetestowanie próbnej serii – oświadczył. Poseł zastrzega, że on i jego koledzy za sztucery zapłacą. Zawrą jednak umowę z fabryką, że kilkadziesiąt numerowanych sztucerów z wygrawerowanym wizerunkiem Sejmu albo laską marszałkowską (jeszcze nie ustalono) będzie dostępnych tylko dla parlamentarzystów i członków ich rodzin. – Posiadanie pierwszych modeli to duży prestiż – przyznaje dyrektor fabryki broni Rajmund Szwonder. – To może być rodzaj miłej pamiątki z parlamentu. W tej chwili broń myśliwską ma ok. 80 posłów. Niektórzy parlamentarzyści noszą też broń krótką. Dostali pozwolenie na jej posiadanie w celach sportowych lub dla ochrony osobistej. – Na początku było takich kilku, teraz jest kilkunastu. W trakcie kadencji posłowie zaprzyjaźniają się z komendantami wojewódzkimi, którzy wydają pozwolenia – mówi jeden z obeznanych w tematyce parlamentarzystów. – Zresztą, kto będzie wymagał od nich udokumentowania zagrożenia życia?

Poseł Henryk Długosz nie przypomina sobie, żeby przy załatwianiu pozwolenia wymagano od niego pisemnego udowadniania, że jest w niebezpieczeństwie. Ale i tak narzeka na multum procedur. – Trzeba przejść badania i wywiady, nauczyć się przepisów, zdać egzaminy, a potem jeszcze krążyć z fakturami między sklepem a policją.

Polityka 46.2003 (2427) z dnia 15.11.2003; Ludzie i wydarzenia; s. 12
Reklama