Archiwum Polityki

The Strokes

++

„Room on Fire” to dopiero druga płyta nowojorskiego zespołu, ale jest częścią dość długiej historii. Strokes nawiązują bowiem do nowofalowych tradycji nowojorskiej bohemy sprzed 30 lat. Wtedy to pojawiły się zespoły bezceremonialnie łamiące dotychczasowe schematy. Początkowo oparte na gitarowym hałasie nie wtapiały się jednak w tło rodzącego się punk rocka. Podczas gdy muzycy w Wielkiej Brytanii sięgali po rockandrollowy dorobek lat 60., Amerykanie szukali nowych form. Eksperymentowali z funkiem, jazzem, muzyką poważną. Płyta „No New York” wydana przez Briana Eno, a zawierająca przekrój wizjonerskich dokonań z tamtych lat, to dziś pozycja legendarna.

Strokes nie podążają jednak ścieżką eksperymentu. Pozostają przy harmonijnych i inteligentnych, ale też drapieżnych piosenkach bliższych Television niż gitarowej histerii Glenna Branki. Ich inteligentny punk zaskarbił im niebywałą popularność. Być może Strokes będą okrętem flagowym tworzącego się właśnie nowego pokolenia nowojorskich buntowników. Wydana niedawno kompilacja „Yes New York” nawiązuje nie tylko tytułem do tej sprzed ćwierćwiecza. Otwiera ją piosenka The Strokes. Być może to ten zespół będzie dla jeszcze nowszej fali tym, czym dla punk byli Sex Pistols, a dla grunge Nirvana.

+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe
Polityka 46.2003 (2427) z dnia 15.11.2003; Kultura; s. 61
Reklama