Archiwum Polityki

Politycznie piękna

Jeszcze niedawno Vida Samadzai musiała nosić burkę, czyli szatę zakrywającą postać od stóp do głów. Dziś paraduje w negliżu i w wieczorowych strojach z głęboko wyciętym dekoltem. Ma 25 lat, a w Afganistanie żyje się przeciętnie 41. Jest więc starszą panią.

Przechadza się w stroju kąpielowym nad basenem w pięciogwiazdkowym hotelu w Manili, prezentując nagość. Dla kobiety islamu cechę piekielną. Za to zresztą została wyklęta przez władze swego kraju, dziś przecież umiarkowane. Z punktu widzenia większości swoich rodaków dzięki studiom na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles jest bezczelnie samodzielna. Jeszcze niedawno, jeśli nie miała męża, na ulicę mogła wyjść jedynie w towarzystwie brata lub ojca. Dziś schodzi sama do hotelowej kawiarni, a potem idzie na sesję zdjęciową, podczas której fotografują nie tylko jej twarz, co w islamie jest horrorem nie do pomyślenia, ale nawet nagie uda!

Miss Ziemi to konkurs odbywający się dopiero po raz trzeci. W odróżnieniu od Miss Universum czy Miss Świata, które wybierane są od kilku dzięsiątków lat, Miss Ziemi choć tak samo piękna, jest królową mającą pewne obowiązki w stosunku do przestrzeni, nad którą obejmuje władzę. Jej działalność charytatywna wiąże się przede wszystkim z naturą, ekologią i ochroną środowiska. Obok Królowej Ziemi wybierane są królowe Wody, Ognia i Powietrza, czyli żywiołów. Afganka, zanim jeszcze rozpoczął się finał, została niekwestionowaną Królową Politycznego Trzęsienia Ziemi. Zwłaszcza we własnym kraju.

Po raz pierwszy (i ostatni) reprezentantka tego państwa startowała w konkursie piękności 30 lat temu. Było to wkrótce po obaleniu króla Zahira Szacha i po rozpoczęciu nieśmiałych prób modernizacji kraju. W Afganistanie, jeśli coś ma się powieść, musi być nieśmiałe. Śmiałe i radykalne nie uda się, co sprawdzono już wiele razy.

Obalenie króla było przewrotem delikatnym, pałacowym. Dokonał tego kuzyn monarchy Mohammad Daud. Miały w tym swój udział kobiety. Lecz nie afgańskie – hipisowskie. Kabul leżał wtedy na trasie najtańszej linii lotniczej, którą można było przelecieć z Londynu do Kathmandu po miękkie narkotyki, nirwanę i muzykę Orientu.

Polityka 46.2003 (2427) z dnia 15.11.2003; Społeczeństwo; s. 98
Reklama