Pożyteczne niemieckie słówko Besserwisser określa kogoś odznaczającego się niewinną przemądrzałością, a tymczasem przemądrzałe bywają najczęściej podrostki, a Besserwisser to kategoria dotycząca ludzi często na wysokich stanowiskach, dobrze usytuowanych w społeczeństwie.
Bardzo nie lubię siebie w roli Besserwissera i dlatego zwalczam pokusę udzielania rad różnym fachowcom, którzy powinni znać się lepiej ode mnie na różnych ważnych sprawach. Czasami po prostu gryzę się w język, żeby się powstrzymać od udzielania dobrej rady, bo wiem, że jest ona obraźliwa dla tych, co całe życie zajmują się branżą, o której ja mam wiedzę powierzchowną, zasłyszaną albo wyczytaną z gazet. Cóż jednak począć, gdy samo życie zestawia ze sobą fakty, które mogę oglądać gołym okiem, i wnioski, które wyciągam, nie zgadzają się nijak z tymi, które sugerują mi fachowcy.
W gazecie, którą czytam w samolocie lecącym do Montrealu, władze mojego stołecznego miasta kategorycznie odrzucają wizję budowy trzeciego pasa startowego na Okęciu i planują lotnisko odległe o pięćdziesiąt kilometrów od Warszawy. W Kanadzie w wyniku podobnego rozumowania kilkadziesiąt lat temu powstał obiekt odległy o pięćdziesiąt kilometrów jazdy wygodną autostradą. Dziś nowoczesne lotnisko Mirabelle uważane jest za pomnik niefrasobliwości i służy sporadycznie do przyjmowania czarterów. Natomiast poczciwy Dorval to dowód, że nawet przy długich lotach czas dojazdu do lotniska jest za drogi, aby go marnować w imię spokoju mieszkańców przedmieścia. Nowe samoloty są coraz cichsze, hałaśliwy Concorde skończył służbę, a niedobitki radzieckich Tupolewów nie mogą już lądować na unijnych lotniskach, więc wygląda na to, że sytuowanie lotnisk daleko od miast jest nierozsądne.