Coraz większe straty w Iraku i coraz wyższe koszty polityczne tej operacji zmuszają Biały Dom do ustępstw. Sytuacja jest w najwyższym stopniu niepokojąca: • Broni masowego rażenia w Iraku nie odnaleziono. • Saddam Husajn pozostaje nieuchwytny. • Przyjęcie wojsk koalicji przez miejscową ludność okazało się co najmniej chłodne, a nawet wrogie. • Zapowiadane bezpieczeństwo do Iraku nie powróciło, dyktaturę Husajna zastępuje dyktatura terrorystów, ich bomby skierowane są zarówno przeciwko obcym wojskom jak i przeciwko organizacjom międzynarodowym, a ponadto przeciwko Irakijczykom innej wiary. • Straty wojskowe koalicji zamiast maleć – rosną. • Terroryści zbierają krwawe żniwo od Iraku po Istambuł.
Pełne determinacji i optymizmu zapewnienia prezydenta Busha budzą coraz mniejsze zaufanie, spada wiarygodność Waszyngtonu. Według Instytutu Gallupa tylko 5 proc. Irakijczyków uważa, że celem interwencji USA było „pomóc narodowi irackiemu”, a 1 proc. wierzy, że chodziło tam o zbudowanie demokracji. We Włoszech, jeszcze przed tragiczną śmiercią karabinierów, trzy czwarte społeczeństwa było przeciwko udziałowi tego kraju w koalicji. W najnowszych wyborach parlamentarnych w Japonii opozycyjna Partia Demokratyczna, przeciwna udziałowi wojsk japońskich w koalicji, zyskała 40 mandatów. Proamerykańska Partia Liberalno-Demokratyczna, która rządzi „od zawsze”, poniosła dotkliwe straty. Sceptycyzm dociera do USA. Odsetek zwolenników pozostawania wojsk amerykańskich w Iraku spadł z 72 proc. w lipcu do 58 proc. obecnie. Po raz pierwszy nieznaczna większość (51 proc.) jest krytyczna wobec sposobu, w jaki prezydent prowadzi sprawę Iraku. CIA, która ma na sumieniu raporty przesadnie uzasadniające interwencję amerykańską, obecnie ostrzega, że narastająca frustracja wśród Irakijczyków będzie owocować ich poparciem dla zamachowców.