Archiwum Polityki

Przechył na platformie

Hausner zdobył przyjaciół. Na jak długo?

Wniosek o wotum nieufności dla wicepremiera Jerzego Hausnera przepadł w Sejmie z kretesem. Żaden z ministrów rządu Leszka Millera nie obronił się tak znaczną większością, żaden też nie zyskał tak znacznego wsparcia ze strony opozycji. I to nie tylko Platformy Obywatelskiej, która uparcie dopomina się o reformę finansów, ale także Prawa i Sprawiedliwości, którego wstrzymanie się od głosu nie było już tak oczywiste. PiS w krytyce wszystkiego, co robi rząd Leszka Millera, jest daleko bardziej od PO pryncypialne, a głosowanie w sprawie odwołania ministra jest zawsze głosowaniem przede wszystkim politycznym.

Niemniej fakt, że Platforma miała odwagę głosować przeciwko wnioskowi, a nie tylko zachować powściągliwość nie zajmując stanowiska, jest wydarzeniem ważnym. Ważnym dla tego, co będzie potem, a więc co stanie się w momencie, gdy do Sejmu zaczną spływać projekty konkretnych ustaw racjonalizujących finanse publiczne (bardzo szczegółowy harmonogram z podaniem konkretnych terminów wicepremier już ma). Wówczas okaże się, czy poparcie dla jego osoby przełoży się na poparcie dla planu. To wtedy nastąpi prawdziwa weryfikacja intencji poszczególnych partii. Wicepremier sprowokował więc opozycję, zwłaszcza tę szykującą się do przejęcia władzy, do wyłożenia na stół własnych programów, od czego dotychczas najwyraźniej stroniono, posługując się w debacie na tematy gospodarcze zbiorami haseł. Dla przyszłości debaty publicznej, dla przyszłych wyborów może to mieć spore znaczenie.

Sejmowa dyskusja nad wotum i końcowe głosowanie pokazały bowiem wyraźnie istnienie dwóch bloków: radykalnie populistycznego, który tworzą dziś LPR, Samoobrona i PSL, oraz bardziej pragmatycznych SLD, PO i PiS, mających świadomość wyzwań stojących przed państwem, zwłaszcza w zbliżającym się czasie integracji z Unią Europejską.

Polityka 47.2003 (2428) z dnia 22.11.2003; Komentarze; s. 16
Reklama