Archiwum Polityki

Sami sobie

Cukier dla plantatorów, koleje dla kolejarzy, kopalnie dla górników

Tegoroczna kampania cukrownicza miała niecodzienny finał. Kilkudziesięciu plantatorów buraków pracujących dla cukrowni w Kluczewie wtargnęło do magazynów nieczynnej cukrowni Szczecin, żeby przejąć i wywieźć przechowywany tam cukier. Przyjechali po towar (z niejasnymi pełnomocnictwami), bo państwowy właściciel cukrowni nie potrafił w terminie zapłacić im za buraki. Przy bramie doszło do kłótni i rękoczynów. Prokurator ustala szczegóły niespodziewanej wizyty, bo jeden z plantatorów, prezes rejonowego związku, podczas nocnego zakrapianego alkoholem czuwania w magazynie spadł z kilkunastometrowej pryzmy worków i leży ranny w szpitalu. Ten incydent to jeszcze jedna ilustracja patologii, które gnębią branżę. Cukrowni i cukru jest w Polsce za dużo. Brak też pieniędzy na wypłaty dla producentów buraków, bo nieufne banki nie chcą dawać państwowym cukrowniom kredytów. Kiedy będzie normalniej?

Wszystko zależy od tempa zamykania najstarszych, najdrożej funkcjonujących zakładów. Podczas ostatniej kampanii cukrowniczej spośród 76 cukrowni 19 nie pracowało. To spory postęp. Prywatni właściciele, a jest ich na szczęście dzisiaj większość, radzą sobie z tym nieźle. Dużo gorzej wygląda sytuacja w kontrolowanej przez Skarb Państwa spółce Polski Cukier (o której powołanie tak widowiskowo walczył pos. Gabriel Janowski). Ta wyłączyła z ruchu tylko 3 cukrownie, a nadal jest największym producentem. Gdyby Krajowa Spółka Cukrowa SA (to oficjalna nazwa państwowego holdingu) w ciągu najbliższych 3 lat rzeczywiście zamknęła – jak to planuje – 11 spośród 27 kontrolowanych przez siebie przedsiębiorstw, to wydatki z tym związane – w tym na pakiet socjalny – wyniosłyby niemal 1,4 mld zł. Takich pieniędzy oczywiście nie ma, więc po raz kolejny trzeba by sięgnąć do kieszeni podatników.

Polityka 3.2004 (2435) z dnia 17.01.2004; Komentarze; s. 17
Reklama