Często jestem pytany w wywiadach o najważniejsze nazwiska we współczesnym jazzie. Niestety, od kilku lat wymieniam niezmiennie tych samych czterech artystów: Pata Metheny, Johna Zorna, Billa Laswella oraz Steva Colemana – wybitne, najbardziej twórcze postacie. Dopiero ostatnio mogę śmiało powiedzieć, że do tego grona dołącza Matthew Shipp. Swą pozycję ugruntował współtworząc kwartet Davida S. Ware’a, znany polskim fanom z festiwalu Warsaw Summer Jazz Days. Matthew Shipp znany jest głównie jako pianista freejazzowy kojarzący się od pierwszych dźwięków z Cecilem Taylorem, choć on sam nie lubi tego porównania. I oto w zeszłym roku pojawiła się na rynku nowa firma płytowa – Thirsty Ear, w której Matthew Shipp odgrywa rolę pierwszoplanową. Po części odpowiada za stronę artystyczną wytwórni, jest również liderem i muzykiem studyjnym. Album „Sessions” formacji GoodandandEvil, przy nagrywaniu którego Shipp obsługiwał syntezatory, może uchodzić za wzorzec estetyczny Thirsty Ear. Jest niezwykle udanym połączeniem freejazzowej improwizacji i jazzu akustycznego z muzyką elektroniczną.
GoodandEvil, Sessions, Thirsty Ear
++ dobre
+ średnie
– złe