Mój rzymski znajomy, z zawodu lekarz, przez wiele lat był właścicielem modnego baru, który nosił imię równie modnego amerykańskiego pisarza. Bar Hemingway przynosił krociowe dochody, ponieważ o każdej porze dnia bywał pełny. Bywał pełny, ponieważ był modny. Mój znajomy tłumaczył mi, że na to, by lokal był trendy, nie można zasłużyć jakością samych usług. Kawa jest wszędzie z podobnych ekspresów i zwykle smakuje tak samo, podobnie jak trunki przy ladzie. Moda wiąże się trochę z położeniem lokalu, ale nie na tyle, by to położenie gwarantowało sukces.
Po wielu latach sukcesów bar Hemingway się znudził i publiczność przeniosła się pod inny adres. Szczegółowa analiza rynku wskazuje, że zmiana lokalu miała związek z przemianą politycznego krajobrazu. Odkąd znikli z powierzchni socjaliści, zmieniło się towarzystwo. Przyszedł nowy trend i dzisiaj należy pijać kawę w innych barach. Znajomy lekarz przegapił „momentum”, kiedy należało bar odsprzedać. Kiedy przyszło do rozstania, dostał tyle, ile przed laty sam zapłacił. Biznes w oczach mego znajomego przypomina bardziej grę w ruletkę aniżeli rzetelną działalność, w której zasługa spotyka się z nagrodą. Na starcie wszyscy są dobrzy, a wygrywa wcale nie najlepszy, tylko ten, który szczęśliwie postawi na dobrą kartę.
Wparu ostatnich dekadach bardzo podobnie wyglądają sukcesy w dziedzinie sztuki. Coś nagle staje się modne, a coś innego przepada, choć mogłoby się zdarzyć, że wszystko byłoby na opak.
Zdumiewałem się kiedyś słysząc, jak na wielkich targach książki we Frankfurcie co roku pojawiają się setki czy nawet tysiące różnych książek, kryminałów, fantasy etc. Spośród nich kilka wchodzi na listę bestsellerów, a reszta przepada, mimo że jakościowo są zupełnie identyczne.