Opisując Raymonda Damadiana [art. Krzysztofa Szymborskiego „Kto mi ukradł rezonans”, POLITYKA 46/03 dot. afery noblowskiej], który w płatnej reklamie prasowej za 300 tys. dol. usiłuje przypisać sobie prawo do Nagrody Nobla 2003 w dziedzinie medycyny, przytacza takie słowa: „Jest... przedsiębiorczym biznesmenem, który w 1978 r. założył firmę Fonar, produkującą początkowo aparaturę opartą na jego własnych koncepcjach, potem jednak wykorzystującą technikę zaproponowaną przez P. Lauterbura”.
Otóż jego własne koncepcje były fałszywe i prowadziły donikąd. Paula Lauterbura, ubiegłorocznego noblistę, przeciwko któremu od lat występuje Damadian, znam od 1980 r. Wtedy miałem zaszczyt rozpocząć w SUNY at Stony Brook (USA) razem z nim badania nad udowodnieniem mojej termodynamicznej teorii nowotworów. Wspólnie z nim i fizykiem M.H. Mendonca-Dias wykazaliśmy za pomocą prototypowej aparatury i metody Lauterbura, że dzięki jądrowemu obrazowaniu i spektroskopii można nie tylko rozpoznawać wielkość i lokalizację nowotworów u człowieka, ale nawet stany przednowotworowe. Całość opisałem w książce „Rak – przyczyna, uwarunkowania i samoobrona” (PZWL, Warszawa, 1985).
Zgodnie z dewizą Uniwersytetu Jagiellońskiego Plus ratio quam vis byłem promotorem doktora honoris causa medycyny P. Lauterbura w moim uniwersytecie już w 1988 r. za osiągnięcia, które dopiero teraz docenił Komitet Noblowski. P.G. Mansfield, drugi ubiegłoroczny noblista, też został doktorem honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego w 2001 r.
Płatna autoreklama lekarza R. Damadiana nie może przysłonić osobistych i niepodważalnych osiągnięć skromnego i wspaniałego człowieka, jakim jest przyjaciel Polski Paul Lauterbur.