Archiwum Polityki

Cierpienie jest wstrętne

Zapowiadałem w zeszłym tygodniu relację z mojej niedawnej konferencyjnej przygody, kiedy to jako artysta zostałem włączony do panelu włoskich lekarzy anestezjologów, debatujących nad problematyką bólu i cierpienia. Po co artysta w tak fachowym gronie? Sam zadałem to pytanie organizatorom konferencji, podejrzewając, że jakiś chochlik ukryty w komputerze pomylił mój adres z adresem kuzyna, który jest lekarzem i mieszka w Mediolanie, a którego widziałem raz w życiu, jako że kuzynostwo sięga odległych wód po kisielu. Okazało się, że błąd, jeśli miał miejsce, był błędem zamierzonym. Coraz częściej są dzisiaj w modzie różne interdyscyplinarne spotkania, co można czytać jako znak czasu. U schyłku wieku niedowierzamy wąskim specjalistom, a obraz świata zbudowany na ścisłych podziałach kompetencji jest tak zawodny, że rodzi się pokusa, by wszystkich zapraszać do debaty o wszystkim. Na przykład filmowca do debaty o bólu.

Pojechałem na konferencję, mając w pamięci nową akcję "Polityki" "Nie musi boleć!" oraz niedawno drukowany w "Tygodniku Powszechnym" tekst p. Chwina, w którym następuje przeciwstawienie dwóch bohaterów dwóch epok - Hioba opisanego w Starym Testamencie i Rambo w dzisiejszej kulturze masowej. Obaj ilustrują na zasadzie przeciwieństw dwie postawy, które opisał Dostojewski. Hiob buntuje się przeciw cierpieniu, ale nie waży się na ostateczny protest i nie sięga, mimo namów żony, po to ostatnie narzędzie wolności, jakim jest możność przerwania swego życia. Rambo jest zdaniem Chwina Nietzscheańskim pyszałkiem, który znosi ból, przypiekany przez oprawców z Vietcongu, w imię własnego ja. Twardziel znosi cierpienie bez zmrużenia oka, jest bowiem lepszy od swych prześladowców, którzy, kiedy znajdą się w jego rękach, będą wyć z bólu, dając dowód temu, że są mięczakami.

Polityka 27.1998 (2148) z dnia 04.07.1998; Zanussi; s. 73
Reklama