Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Makbet we krwi

Spośród pięciu polskich „Makbetów” ostatniego roku, które widziałam, inscenizacja Pawła Szkotaka pod tytułem „Kim jest ten człowiek we krwi”, pokazana na Festiwalu Malta, wyraźnie odróżnia się od pozostałych. Nie dlatego, że Biuro Podróży jako teatr uliczny musi stosować inne środki niż Teatr Rozmaitości czy Stary. Ale właśnie dlatego, że w plenerowym spektaklu, z zasady operującym ogólnymi planami, widowiskowymi efektami i wyrazistą metaforyką, tak precyzyjnie i wieloplanowo pokazany jest ludzki dramat. W półtoragodzinnym przedstawieniu mieści się fabuła wojenna, opowiedziana tu w szeregu spektakularnych scen z jazdami motocykli, ogniem i fajerwerkami. Wyeksponowana jest także rola wiedźm-kusicielek i wyrzutów sumienia, a może i kapłanek śmierci i zła? Szkotak wspaniale adaptuje Szekspirowski tekst. W ograniczonych do absolutnego minimum dialogach jest wszystko: wyrzuty sumienia i narastające zwątpienie w sens zbrodni, zwieńczone samospaleniem Makbeta, cicha śmierć wiotkiej i oszalałej Lady Makbet (z subtelnością niecodzienną w plenerowym teatrze grają ich gościnnie aktorzy Teatru Polskiego w Poznaniu – Michał Kaleta i Barbara Krasińska). Jest nawet bezsłowna scena dopisana Szekspirowi: retrospekcja, w której bezpotomny Makbet bawi się z jeżdżącym na dziecinnym rowerku synem Banka. Chłopcem, któremu zabije ojca i który na koniec zdejmie z płonącego trupa żelazną koronę, by w dziecinnej zabawie toczyć ją po placu.

Agnieszka Celeda

Polityka 28.2005 (2512) z dnia 16.07.2005; Kultura; s. 55
Reklama