Zamachy w Nowym Jorku, Madrycie i teraz w Londynie dowodzą wspólnej taktyki: Al-Kaida rekrutuje wysokiej klasy operatorów o ponadśrednim edukacyjnym i materialnym statusie, który skorelowany jest z wysokim stopniem frustracji i determinacji. Atakuje cele w USA i na terytoriach ich najbliższych sojuszników. Wybiera cele cywilne, mniej chętnie zajmuje się wojskowymi ze względu na ich niedostępność. Stosuje łatwo dostępne urządzenia technologii cywilnej zamiast środków z arsenałów wojskowych. Posługuje się bojownikami-kamikadze. Dzisiejszy terroryzm to wyzwanie za wielkie jak na siły i możliwości policji, za małe i zbyt nietypowe jak na możliwości sił zbrojnych. Wywiady wiedzą o terrorystach wszystko, kiedy już dojdzie do ataku. Ale nie wiedzą nic przed atakiem. Strony internetowe Al-Kaidy przed atakiem na Madryt 11 marca ub.r. pełne były analiz na temat przedwyborczej sytuacji Hiszpanii w kontekście jej zaangażowania w Iraku. Nikt nie wyciągnął wniosków. Doświadczenia hiszpańskie z terroryzmem ETA nie uchroniły Madrytu przed zamachami. Wywiad wie, że ładunki w pociągach podmiejskich odpalano za pomocą telefonów komórkowych. Jeden z takich sygnałów zidentyfikowanych przez policję doprowadził do ujęcia sprawcy. W Londynie w metrze odpalano inaczej, bo w tunelach ekranowanych są zbyt wielkie zakłócenia. Ale w Londynie i całej Wielkiej Brytanii życie codzienne obserwowane jest przez 4 mln kamer. Każdy Brytyjczyk każdego dnia widziany jest przez różne kamery 300 razy. Któraś z kamer zarejestrowała wizerunek sprawcy. Technika pozwala dziś mieć nadzieję, że sprawcy zostaną ujęci i staną przed sądem. Że kara będzie nieuchronna. Pytanie brzmi jednak inaczej – w jaki sposób można zapobiec wybuchom?