Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Długi cień Magdalenki

Komendant główny policji Leszek Szreder w ramach obowiązków służbowych oddelegował się do policyjnej szkoły w Szczytnie, aby wkuwać na superprzyspieszonym kursie język angielski. Wywołało to falę spekulacji na temat jego planów zawodowych. W kręgach policyjnych mówi się, że komendant zajął się szykowaniem spadochronu, czyli posady na placówce zagranicznej.

Tymczasem na niższych policyjnych szczeblach trwają czystki. W Komendzie Stołecznej Policji (KSP) odwołano wiceszefa ds. kryminalnych Jana Pola. To konsekwencja rozpoczętego jeszcze za kadencji byłego ministra spraw wewnętrznych Krzysztofa Janika szukania winnych za akcję w Magdalence z marca 2003 r. (dwóch policjantów zginęło, kilkunastu odniosło rany). Postawiono zarzuty: wicekomendantowi Polowi, Grażynie Biskupskiej, wówczas naczelniczce wydziału terroru kryminalnego KSP i Kubie Jałoszyńskiemu, dowodzącemu pionem antyterrorystycznym CBŚ. Zarzuty dotyczą głównie braku planu akcji i niedostatków w nadzorze. Tymczasem plan był sporządzony, chociaż nie przewidywał, że bandyci zdalnie odpalą bombę umieszczoną na tarasie willi, w której się schronili.

Zarzuty postawione funkcjonariuszom stały się podstawą do ich odwołań z pełnionych funkcji. Dla policjantów to kolejny sygnał, że kiedy ktoś z ich grona wpada w kłopoty, przełożeni nie biorą pod uwagę poprzednich zasług. Pol, Biskupska i Jałoszyński zawsze uważani byli za supergliniarzy.

W KSP doszło też do innych przetasowań. Odwołano naczelnika wydziału zabójstw Marka Dyjasza, którego praca była zawsze oceniana w superlatywach. Pretekstem do tej decyzji stało się znalezienie w szafie byłego podwładnego Dyjasza starych i niegroźnych granatów oraz zapalników.

Polityka 45.2004 (2477) z dnia 06.11.2004; Ludzie i wydarzenia; s. 14
Reklama