Archiwum Polityki

4. piętro

++

Zderzenie miłości do życia ze szpitalną grozą rzadko bywa ukazane w tak dojrzały sposób, jak w filmie „4. piętro” – dramacie, którego akcja rozgrywa się na oddziale dzieci chorych na raka kości. Chociaż radość i niewinność przypisana wiekowi dorastania spotyka się w tym filmie ze ślepym okrucieństwem losu, który pozbawia złudzeń i boleśnie kaleczy wkraczających dopiero w życie nastoletnich bohaterów, ani przez chwilę nie odnosi się wrażenia, że reżyser prostymi zabiegami dąży do wymuszenia łatwego wzruszenia. Przeciwnie, Hiszpan Antonio Mercero, który podjął się opowiedzenia o perypetiach czwórki 15-latków walczących z nowotworem, dba o to, by nie przekraczać granicy dosłowności. Jego film ma chwilami charakter groteskowej bajki. Dzieci po chemioterapii mówią o sobie „łysolki”, robią dowcipy lekarzom i wygłupiają się jak ich rówieśnicy w szkole. Pomimo tego, że jeżdżą na wózkach, marzą o stworzeniu drużyny koszykarskiej, zakochują się, pomagają innym pokonać depresję. Tak naprawdę bohaterem „4. piętra” jest przyjaźń i pozytywna energia emanująca z chorych chłopców, którzy ból i cierpienie pokonują bezgraniczną wiarą w lepsze normalne życie. Młodzi początkujący aktorzy, którzy zagrali w filmie Mercero, spisali się świetnie, podobnie zresztą jak i reżyser, który umiejętnie wydobywa z nich rozmaite odmiany delikatności i typowej dla ich wieku arogancji.

Janusz Wróblewski

+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe
Polityka 45.2004 (2477) z dnia 06.11.2004; Kultura; s. 65
Reklama