Archiwum Polityki

Ryszard monumentalny

++

Miłośnicy tradycyjnego teatru będą usatysfakcjonowani. I to już od pierwszej sceny, gdy król panuje na tle złotej ściany, a paradne schody prowadzące do tronu mają lustrzane odbicie w górze, tworząc coś w rodzaju pułapki gotowej w każdej chwili zatrzasnąć „zęby”. Ten obraz, dzieło scenografa Borisa F. Kudlički i specjalistki od świateł Felice Ross, z miejsca określa temat spektaklu: fatum wiszące nad władcami, którzy nie dorastają do roli pomazańców bożych. Andrzej Seweryn, reżyser „Ryszarda II”, nie boi się widowiskowego rozmachu, uruchamia całą technikę Narodowego, komponuje imponujące obrazy. Aktorzy mówią dobitnie, nie szukają kameralnego kontaktu między sobą a widzami. Większość w perukach i ostrej charakteryzacji, co podkreśla ostentacyjną teatralność. Reżyser nie uwspółcześnia konfliktów, po prostu każe słuchać Szekspira. Czy jednak Szekspir z tak koturnowego dystansu, zza wyraźnej granicy wyznaczanej przez rampę, jest w stanie wzbudzić w widzach przejęcie się losem ofiar walki o tron – o tym pozwalam sobie nieśmiało wątpić, przy bezbrzeżnym szacunku dla pasji i miłości Andrzeja Seweryna. Nieprzyzwyczajeni bowiem do obranej konwencji aktorzy Narodowego radzą sobie rozmaicie. Role najbliższe założeniom reżysera zbudowali Artur ŻmijewskiKrzysztof Kolberger, konsekwentne i przekonujące. Michał Żebrowski miał zadanie najtrudniejsze: musiał pokazać Ryszarda II w jego królewskości, upokorzeniu i człowieczeństwie. Zapewne nie zdołał wygrać wszystkich warstw, niemniej bardzo cieszy powrót na scenę tego aktora.

Agnieszka Celeda

+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe

Polityka 44.2004 (2476) z dnia 30.10.2004; Kultura; s. 67
Reklama