Archiwum Polityki

Sławy z ław

Kolejne afery osłabiają i tak marną reputację polskiego wymiaru sprawiedliwości. Jednak nie interesuje to naszych reżyserów. Co innego w Ameryce...

Polscy filmowcy pozostają głusi na szokujące rewelacje mediów, które prześcigają się w kolejnych doniesieniach o patologiach życia publicznego. Nie powstały i raczej nie powstaną w najbliższej przyszłości poważne filmy o sprawach, które bulwersują i dzielą polskie społeczeństwo. Nie ma scenarzystów, którzy potrafiliby uważnie przyjrzeć się prywatyzacyjnym oszustwom, ciemnym interesom na styku polityki i biznesu, szarej strefie. Nie widać ludzi, którzy skłonni byliby się zająć nową rolą Kościoła katolickiego w naszym kraju, a także tak pozornie oczywistymi wątkami jak aborcja, eutanazja, rasizm czy kara śmierci – stanowiącymi przedmiot sporu w normalnie funkcjonujących demokracjach. Pod tym względem nasze kino nie chce naśladować Ameryki, gdzie filmowcy obsadzają ławy przysięgłych i oskarżonych gwiazdami i nie wychodzą z sądów.

Sala sądowa, w której takie debaty najczęściej się toczą, w polskim kinie po prostu nie istnieje. Jeśli już się pojawia, to najwyżej w tle, jak choćby w „Historiach miłosnych” Jerzego Stuhra. I przeważnie komentuje się w niej wyroki w sprawach rozwodowych. Owszem, sąd i związana z nim symbolika bywają też chętnie wykorzystywane jako nośna metafora: totalitarnego systemu (obowiązkowo w duchu kafkowskim) albo sądu ostatecznego (koniecznie ze ślepym surowym sędzią). Lecz jako miejsce, gdzie zwykły człowiek dochodzi sprawiedliwości w ważnych dla niego sprawach – jakoś zupełnie nie funkcjonuje.

Namiastką filmowego sądu z prawdziwego zdarzenia były ostatnio transmisje telewizyjne pokazujące obrady komisji śledczej w sprawie Rywina. Ale i one szybko zamieniły się w długą, ciągnącą się miesiącami operę mydlaną, z której tak naprawdę niewiele wyniknęło. Tymczasem w dojrzałych demokracjach każda taka głośna afera – sądowa czy przed komisją senacką – znajduje szczęśliwie epilog w kinie.

Polityka 44.2004 (2476) z dnia 30.10.2004; Kultura; s. 68
Reklama