Archiwum Polityki

1,62 m² domu

Jak żyje bezdomny, gdy wreszcie znajdzie dach nad głową? Opowiadają o tym fotografie zrobione w nowohuckiej Miejskiej Noclegowni dla Mężczyzn. To prowadzony przez PCK największy w Polsce dom dla bezdomnych. W sezonie (od października do marca) liczba pensjonariuszy sięga 300. 90 proc. ma problem z wódką, 80 proc. wyrok za sobą – najczęściej za niepłacone alimenty lub przemoc wobec rodziny. Najmłodszy ma 24 lata, najstarszy 79.

Noclegownia jest zamknięta w godz. 8–16. Ci, którzy nie są chorzy, muszą spędzić czas poza murami domu. Są dwa warunki przebywania tutaj – abstynencja (przynajmniej na terenie ośrodka) i współpraca z pracownikiem socjalnym. – Żeby zapewnić utrzymanie i zmusić do jakiejkolwiek aktywności, dajemy im bloczki do kuchni społecznych, których w Krakowie jest osiem. Dzięki temu muszą się zdobyć na wysiłek podróży – mówi kierownik domu Aleksander Szczepanik. Jednak większości łaziorów lub meneli nie chce się jeździć na darmowe obiady, dbać o czystość, tworzyć jakiejkolwiek namiastki domu. – Typowemu bezdomnemu nie zależy na niczym. Może z wyjątkiem alkoholu. Bo litrowa nalewka za 4 zł daje kopa i zapomnienie. Fotografie przedstawiają zatem łóżka głównie nietypowych bezdomnych: takich, którzy na powierzchni 1,62 m kw. spróbowali stworzyć coś na kształt domu.

Suwnicowy

Gipsową scenkę z Kamasutry 50-letni pan Staszek znalazł na śmietniku. Od czasu, gdy nie ma domu, czyli od trzech lat, zbieranie surowców wtórnych pozwala mu zarobić choćby parę groszy. – Pożyteczna robota, ale nie mam za bardzo siły po wypadku. W 1994 r. spadł z rusztowania z wysokości IV piętra. – Robota na czarno, więc się o nic nie dba. Położyli nam cienkie deski i jedna złamała się pode mną.

Polityka 44.2004 (2476) z dnia 30.10.2004; Na własne oczy; s. 116
Reklama