Należy przerwać prywatyzację Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych, bo państwo powinno mieć kontrolę nad cenami i zawartością podręczników” – stwierdził nieznany szerzej poseł niezależny Antoni Stryjewski, zgłaszając w sejmowej komisji skarbu projekt stosownej uchwały. Pomysł wydaje się kuriozalny, albowiem WSiP mają tylko 30-proc. udział w rynku podręczników, żeby więc państwo mogło przejąć nad nimi kontrolę, musiałoby najpierw dumpingowymi cenami wykończyć prywatnych konkurentów, co jest niezgodne z prawem. A jednak wniosek poparła większość komisji skarbu, a jej przewodniczący Kazimierz Marcinkiewicz (PiS) chciałby, żeby Sejm jak najszybciej głosował nad przyjęciem uchwały.
Prywatyzacja WSiP budzi emocje od dobrych kilku lat. Wydawnictwo jest łakomym kąskiem, gdyż przynosi zyski – w ubiegłym roku ponad 30 mln zł netto. Przejąć nad nim kontrolę miała ochotę Muza, wydawnictwo, w którym udziały ma m.in. Włodzimierz Czarzasty, bardzo chciała je kupić Agora. Teraz minister skarbu chce prywatyzować WSiP poprzez giełdę, ale przeciwna jest nawet Platforma Obywatelska, najgorętsza zwolenniczka prywatyzacji.
Jeśli minister skarbu chce sprzedać kontrolę nad WSiP inwestorowi strategicznemu, powinien on najpierw ujawnić swoje plany wobec wydawnictwa.
Ale ewentualna rezygnacja z inwestora i sprzedanie pakietu akcji na giełdzie też budzi poselską nieufność. Wiadomo, że 15 proc. udziałów należy się pracownikom, wystarczy, że zarząd dokupi kolejne 4 i może się okazać nieusuwalny, obawiają się posłowie. Zdaniem Jana Rurańskiego, prezesa WSiP, zupełnie niepotrzebnie, gdyż członkowie zarządu nie mają po prostu tak dużych pieniędzy. – Ewentualna uchwała Sejmu nie ma żadnej mocy prawnej, nie jest więc dla rządu wiążąca – twierdzi Ministerstwo Skarbu.