Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Plemienna demokracja

Afganistan wybiera po raz pierwszy. Do prezydenckiej walki stanęło 16 kandydatów – od tymczasowego szefa państwa Hamida Karzaja, poprzez poetę, który nie ma żadnego doświadczenia w polityce, aż po jedyną kobietę Massudę Dżalal, lekarkę z Kabulu. Świat widzi to doniosłe wydarzenie w dwojaki sposób. Jedni – tak jak George Bush, dla którego Afganistan w walce o reelekcję jest kartą przetargową – twierdzą, że jest to „wspaniałe osiągnięcie”. Ma to być wzór dla Iraku. Sceptycy wyciągają na światło dzienne sprawę tuszu, który miał uniemożliwić wielokrotne głosowanie, mówią o Karzaju jako o amerykańskim sługusie i o chaosie, jaki panuje w Afganistanie. Przypominają, że znaczna część kraju jest pod kontrolą lokalnych watażków. Rodząca się demokracja kontra tradycje plemienne i rada starszyzny – czas pokaże, jaki będzie nowy Afganistan. Wyniki poznamy pod koniec października.

Polityka 42.2004 (2474) z dnia 16.10.2004; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 16
Reklama