Archiwum Polityki

Litewski wirus

Litwa ma nową polityczną gwiazdę. Milioner Wiktor Uspaskich, biznesmen związany z Gazpromem, Rosjanin z litewskim paszportem, obiecywał wyborcom to, co chcieli usłyszeć: więcej pracy, lepszą służbę zdrowia, wyższe zasiłki i emerytury, za to niższe podatki. W efekcie na jego świeżo powstałą Partię Pracy głosowało najwięcej, bo około 30 proc. wyborców – i stanie się ona potężną siłą w nowym parlamencie. To nic, że obietnice były bez pokrycia, gdyby je spełnić, budżet powinien wzrosnąć o połowę. Sfrustrowani Litwini, jeśli już pofatygowali się do urn (frekwencja 37 proc.), woleli gruszki na wierzbie. Rządząca centrolewica zdobyła 20 proc. i chyba będzie musiała się podzielić władzą z populistami Uspaskicha i jego 15 partyjnymi kolegami milionerami. Rosną w siłę zwolennicy ożywienia stosunków z Rosją: inni populiści, partia pozbawionego urzędu prezydenta Paksasa, zdobyli 12 proc. głosów, a kolejne 7 proc. – partia byłej premier Prunskiene, oskarżanej o współpracę z KGB. Akcja Wyborcza Polaków na Litwie może nie przekroczyć 5-proc. progu.

Za dwa tygodnie – druga tura wyborów, dogrywka w okręgach jednomandatowych, ale już nie odbierze szokującego zwycięstwa Uspaskichowi. Pocieszanie się, że to w sumie pragmatyk, będzie się chciał dobrze ułożyć z Moskwą, ale także z Brukselą i Waszyngtonem, i będzie się starał być bardziej litewski od Litwinów z krwi i kości, też na niewiele się zda. Chodzi o gatunek polityków, którzy sięgają po zwycięstwo i rodzaj retoryki, która popycha ich ku władzy. Co gorzej, do tej pory Litwa wyznaczała prekursorskie trendy dla rozstrzygnięć wyborczych w Polsce. Można się uspokajać, że takiej partii jak Uspaskicha – łączącej populizm z dużą kasą i walczącej głównie o wpływy gospodarcze – nie ma jeszcze nad Wisłą, ale i to na krótką metę: litewski wirus wisi w powietrzu.

Polityka 42.2004 (2474) z dnia 16.10.2004; Komentarze; s. 18
Reklama