Archiwum Polityki

Ocean strachu

++

Niezależne kino amerykańskie radzi sobie coraz lepiej, czego dowodem nagrodzony przez publiczność festiwalu w Sundance thriller psychologiczny „Ocean strachu” Chrisa Kentisa i Laury Lau. Ten kameralny i niskobudżetowy film nakręcony na kamerze cyfrowej zarobił już w Stanach kilkanaście milionów dolarów, stając się sensacją letniego sezonu. Historia młodej pary małżeńskiej, która zamiast spędzić wakacje na słonecznej plaży, wybiera obóz dla płetwonurków, przypomina w pierwszej chwili słynny przebój Stevena Spielberga „Szczęki”. Znaczna część filmu rozgrywa się w wodach oceanu, gdzie pozostawieni sam na sam z naturą bohaterowie przeżywają horror. Najpierw atakują ich parzące meduzy, później zmęczenie, a na koniec krwiożercze rekiny. Zaletą „Oceanu strachu” jest odejście od hollywoodzkich schematów kina akcji na korzyść paradokumentalnego stylu opowieści. Kentis i Lau koncentrują się bardziej na niuansach psychologicznych, pozostawiając mnożenie efektów specjalnych mniej utalentowanym rzemieślnikom. Podziw budzi znajomość emocji i zachowań ludzi w ekstremalnie trudnych sytuacjach: od euforii i lekceważenia niebezpieczeństw, do krańcowego wyczerpania i pogodzenia z losem. Śledzenie tej przemiany wywołuje większy wstrząs niż przyglądanie się perfekcyjnie nakręconym scenom rozszarpywania ciał Blanchard Ryan i Daniela Travisa, grających w filmie główne role.

Janusz Wróblewski

+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe
Polityka 42.2004 (2474) z dnia 16.10.2004; Kultura; s. 58
Reklama