Archiwum Polityki

Zakładnik

++

Nieogolony Tom Cruise gra w „Zakładniku” płatnego mordercę, który dostaje poważne, lecz dosyć kłopotliwe zlecenie: ma w ciągu jednej nocy zlikwidować pięć osób, w tym pewną panią prokurator. Tylko w ten sposób można nie dopuścić do procesu, który bardzo zaszkodziłby bossom z branży narkotykowej. Cruise zabiera się metodycznie do dzieła, rozpoczynając od wynajęcia taksówki, której kierowca na razie niczego nie podejrzewa, zdziwi się jednak już wkrótce, kiedy pierwszy trup spadnie z wysokiego piętra na jego samochód. (To ofiara Cruise'a wyleciała przez okno). Chcąc nie chcąc, czarnoskóry taksówkarz Max staje się zakładnikiem, i to bynajmniej nie biernym, ponieważ pasażer wciąga go do akcji. Nie można jeszcze pominąć pewnego szczegółu, o którym dowiadujemy się w prologu: otóż przed Cruisem taksówką Maxa jechała pani prokurator, która z kierowcą sympatycznie gawędziła, i kiedy opuszczała auto, on podarował jej widokówkę z Malediwów (na których przebywał wielokrotnie, choć tylko w marzeniach), ona zaś jemu wizytówkę. Kiedy Cruise realizuje krok po kroku zamówienie, Max zaczyna się domyślać, kto będzie piątą ofiarą. (My zaś się domyślamy, kto będzie ofiarą ostatnią). Rozpoczyna się pojedynek między profesjonalnym zabójcą a zakładnikiem, w którym przewaga jest po stronie mordercy, lecz widz znający schematy fabularne tego rodzaju amerykańskich filmów nie będzie drżał ze strachu. Niestety, debiut Cruise'a w roli czarnego charakteru nie okazał się wielkim sukcesem. Najlepiej wypada tło: Los Angeles nocą. Dzięki temu, że L.A. zagrało tak pięknie, ogląda się „Zakładnika” bez przykrości.

Zdzisław Pitrasik

+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe
Polityka 41.2004 (2473) z dnia 09.10.2004; Kultura; s. 66
Reklama