Archiwum Polityki

Gąska na uwięzi

++

„Popatrz, ale ona ma stanik!” – wykrzykują wniebogłosy dwie niemłode damy, dobrawszy się do walizki młodej gąski, która przed chwilą uwiodła im mężów. Całe pokłady babskich kompleksów, zawiści i rozgoryczenia mieszczą się w tym okrzyku, bardzo wiarygodnym życiowo. W ogóle wiarygodnie rysuje się rzeczywistość jakiegoś Zabitodechowska w sztuce Nikołaja Kolady „Gąska”. W znanych nam dotychczas dziełach tego rosyjskiego dramatopisarza („Merylin Mongoł”, „Martwa królewna”) prowincjonalna beznadzieja miała cechy tragiczne, tymczasem „Gąska” to komedia, nawet farsa: młoda dziewczyna zawraca w głowie dwóm starzejącym się facetom i wywołuje kontratak ich połowic. Co im wszystkim – łącznie z młódką! – uświadamia pustotę życia, niepowstrzymaną ucieczkę młodości, nieodwracalność skazania na ciasny, zabitodechowski krąg. Sztuce Kolady nie brak celnych obserwacji, w sumie jednak nie wydobywa się ona poza „życiowy” banał. Wyraźnie doskwierało to reżyserce polskiej prapremiery w Teatrze Polskim w Poznaniu Karinie Piwowarskiej, usiłującej ująć komunały tekstu w formalny cudzysłów (na przykład w przezabawnej scenie utrzymanej w konwencji sparodiowanej opery, gdzie groteskowymi umiejętnościami popisała się Teresa Kwiatkowska). Młodej inscenizatorce (to dopiero druga jej realizacja) nie starczyło jednak konsekwencji, więc przedstawienie jest trochę nierówne, obok fragmentów szczerze zabawnych straszą niekończące się utyskiwania na los – patetyczne i ckliwe do mdłości.

Agnieszka Celeda

+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe
Polityka 41.2004 (2473) z dnia 09.10.2004; Kultura; s. 69
Reklama