Chociaż akt oskarżenia przeciwko Renacie Beger wpłynął w czerwcu, nie wyznaczono jeszcze terminu pierwszej rozprawy. Sąd Rejonowy w Pile wystąpił do Sądu Apelacyjnego w Poznaniu, aby wokandę przenieść do stolicy Wielkopolski. – Uznaliśmy, że ze względu na wagę sprawy byłoby wskazane, aby zajął się nią sąd okręgowy – tłumaczy wiceprezes SR w Pile Jerzy Paliwoda.
Prezes sądu Jacek Buszkiewicz na łamach lokalnej prasy wyjaśniał inaczej: „Wystąpiliśmy z takim wnioskiem, żeby uniknąć jakichkolwiek podejrzeń o stronniczość”. Dlaczego ktoś miałby pilskiemu sądowi zarzucać stronniczość, tego już prezes nie poruszył. Głos zabrał, aby dać odpór jednej z gazet, która zasugerowała, że prawdziwym powodem spychologii jest panika, jaka wybuchła wśród sędziów z Piły.
Kierowanie sprawy, w której występowałaby cała dywizja świadków, do odległego Poznania spowodowałoby rekordowy wzrost kosztów procesu (5000 świadków razy ok. 50 zł za dojazd = 250 tys. zł). Sąd Apelacyjny uznał, że to mało roztropne i nakazał Pile sądzić się we własnym domu. Prawdopodobnie sądne dni dla pilskiej Temidy zaczną się w październiku, bo wcześniej wolnych terminów nie znaleziono.
Kup mięso, złóż podpis
Sprawa wybuchła zaraz po wyborach w 2001 r. Sztab wyborczy Polskiej Wspólnoty Narodowej (PWN) w Poznaniu doniósł Okręgowej Komisji Wyborczej w Pile, że Samoobrona i Liga Rodzin Polskich wykorzystały przy rejestracji swoich kandydatów na parlamentarzystów listy poparcia udzielone PWN. Komisja przekazała sprawę prokuraturze. Śledztwem zajął się osobiście zastępca szefa Prokuratury Rejonowej w Pile Lech Forecki.
Podejrzenia ludzi Bogusława Tejkowskiego (szefa PWN) nie potwierdziły się. Ani Samoobrona, ani LPR nie ukradły Wspólnocie podpisów.