Pieniądze na Indywidualnym Koncie Emerytalnym możemy zbierać od września. W przyszłości staną się uzupełnieniem świadczeń, jakie otrzymamy z I i II filara. W przeciwieństwie jednak do nich – w IKE sami zdecydujemy o sposobie inwestowania naszych pieniędzy. Musimy się więc oswoić z regułami, jakie rządzą na rynku kapitałowym.
Żeby założyć IKE, trzeba na stałe mieszkać w Polsce i tutaj rozliczać się z fiskusem. Wystarczy mieć 16 lat. Starsi, którzy zainteresują się gromadzeniem środków na późne lata, muszą pamiętać, że na IKE oszczędzać trzeba co najmniej przez pięć lat. O emeryturze należy więc myśleć wcześniej.
Zygmunt Kostkiewicz, wiceprezes zarządu Commercial Union, obawia się, że ludzie młodzi nie wytrwają z utrzymaniem konta do końca zawodowego życia. – Kiedy komuś gwałtownie będą potrzebne pieniądze, a przecież w życiu bywa różnie, trudno mu będzie zwalczyć pokusę, żeby po prostu nie zlikwidować konta emerytalnego – uważa.
Kara za to – pozornie – nie będzie dolegliwa. W chwili wycofywania oszczędności po prostu zostanie naliczony, za cały okres utrzymywania konta, podatek Belki od zysków kapitałowych i ulga zostanie odebrana. Nawet jednak w razie palącej potrzeby finansowej lepiej pożyczyć od przyjaciół czy w banku, niż likwidować IKE.
– Jeśli ktoś przez dziesięć lat będzie odkładać maksymalną sumę, czyli około 3400 zł (corocznie będzie ona równa 150 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia), to przy skromnym 5-proc. zysku zarobi na samej tylko uldze ok. 2300 zł – szybko liczy Krzysztof Lutostański, prezes Powszechnego Towarzystwa Emerytalnego Bankowy. – Ale już po dwudziestu latach suma ulgi będzie dużo wyższa niż 4600 zł, ponieważ wcześniejsze zyski się kapitalizują.