Archiwum Polityki

Kobieta-Kot

+

„Kobieta-Kot”

, kobieca wersja Batmana, ma tę przewagę nad innymi sfilmowanymi komiksami, że występują w niej dwie seksbomby, uchodzące za ideały kobiecego piękna. Podziwiając roznegliżowaną Halle Berry (rola tytułowa), okładającą pejczem zgraję policjantów, można by dojść do wniosku, że to bajka dla cokolwiek starszych dzieci. Jednak boskie kształty czarnoskórej gwiazdy zostały, owszem, wyeksponowane, ale nie na tyle, by wodzić na pokuszenie nieletnich. Prawdziwą klasę byłej dziewczyny Bonda poznajemy dopiero na szkolnym boisku do koszykówki, gdzie ubrana jak należy żongluje piłką lepiej od samego Jordana. Zdecydowanie słabiej wypada w tym pojedynku odmłodzona Sharon Stone, którą obsadzono w niewdzięcznej roli zdradzanej żony. Jej despotyczny mąż, właściciel kosmetycznego koncernu, okazał się oszustem planującym wprowadzenie na rynek trującego balsamu. Ratując kobiecy ród przed niechybną zagładą, Berry rozprawia się nie tylko z tyranem, ale również z jego pałającą zemstą żoną. Warto podkreślić, że czyni to w zdecydowanie mniej spektakularny sposób niż Terminator, za to z dużo większym wdziękiem. Na efekty komputerowe specjalnie nie ma co liczyć, chyba że jest się fanem kotów. W filmie pojawia się kilka ich odmian, zaś te wykonane techniką cyfrową są nie do odróżnienia od prawdziwych.

Janusz Wróblewski

+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe
Polityka 37.2004 (2469) z dnia 11.09.2004; Kultura; s. 52
Reklama