Teraz za sprawą Nagrody Zajdla w centrum zainteresowania znowu znalazła się moja powieść „Inne pieśni”. „Inne pieśni” pisałem zimą i wiosną zeszłego roku i była to pierwsza książka, do której siadłem jak do regularnej pracy: harmonogram, terminy, plan. Oczywiście plan pękł i historia rozrosła mi się w wyobraźni ponad wszelkie zamierzenia. Na początku był jednozdaniowy konspekt: „Rzecz dzieje się w świecie według Arystotelesa”. Taka metafora okazała się jednak idealna dla wyciągnięcia na wierzch owej ukrytej struktury psychologicznej, estetycznej, obyczajowej, jaka od zarania dziejów wiąże nas w stosunki dominacji i podległości. Nie wierzę bowiem w jakąkolwiek równość; w każdej sytuacji, gdy spotyka się dwoje ludzi, jest Pan i jest Niewolnik. Tu więc chyba istotnie objawia się pewna symetria z obsesjami Gombrowicza. Co innego jednak obiektywna Forma Arystotelesa, a co innego Forma Gombrowiczowska: waga zawieszona na sieci zależności międzyludzkich. Tym niemniej skale się nakładają.
Po „Innych pieśniach” parę miesięcy zabrało mi składanie antologii „PL +50. Historie przyszłości”, ukazało się też wznowienie powieści „Xavrasa Wyżryna” z nowymi fragmentami; potem siadłem do szlifowania „Perfekcyjnej niedoskonałości”, wyjdzie za dwa miesiące.
Skończyłem tę powieść ponad cztery lata temu, ale – jak szybko zmienia się gust i rośnie samokrytycyzm! – cztery lata to epoka, najchętniej napisałbym całość od nowa. Jak zwykle pomysł rozrósł mi się gargantuicznie: miała być lekka SF kosmiczna, skończyło się na rajdzie przez wszystkie możliwe wszechświaty, budowaniu nowych fizyk, na ewolucji cywilizacji pod regułami globalizacji, ewolucji człowieka w byty postpłciowe i pozacielesne.