Archiwum Polityki

Tymon Tymański, muzyk: Komentuje rzeczywistość

Muzykę do filmu „Wesele” Wojtka Smarzowskiego, który był z powodzeniem pokazywany na festiwalach międzynarodowych, a w Polsce jest jeszcze nieznany, tworzyłem prawie dwa lata. Kiedy Wojtek poprosił mnie o skomponowanie muzyki, przyjąłem propozycję z entuzjazmem, tym bardziej że w grę nie wchodziła kolejna pompatyczna adaptacja wyspiańszczyzny. Smarzowski prosił o inteligentne pastisze w klimacie mojej prześmiewczej płyty „P.O.L.O.V.I.R.U.S.”. Przy tej okazji wymyśliłem sobie ideę rozrachunkowego tryptyku, którego ogniwami będą: „P.O.L.O.V.I.R.U.S”, „Wesele” oraz płyta science fiction (powstanie w przyszłości). Te trzy dzieła mają stanowić mój aktywny komentarz do postkomunistycznej rzeczywistości polskiej, mój osobisty i rzeczowy, acz złośliwy, wkład w rodzimą kulturę. Z tą myślą napisałem garść szlagieropodobnych piosenek do „Wesela” typu „Wieś jak malowanie”, „Cellulitis”, „Wirtualna miłość”, „Dymać Orła Białego”. Do studia zaprosiłem Roberta Brylewskiego, Lecha Janerkę, Jacka Lachowicza, Jacka Majewskiego, wreszcie muzyków związanych z arcyciekawą formacją Pink Freud. W nagraniach trwających półtora roku (z przerwami) wspomagała mnie moja nowa grupa Transistors, młode chłopaki wielkiego serca i trójmiejsko-oleckiej proweniencji (Marcin i Filip Gałązka oraz Tomek Szymborski). Choć nagrywanie piosenek z przeznaczeniem ilustracyjnym wydaje mi się dziś pomysłem nieco chybionym, muzycznie poszedłem na całość i jestem bardzo zadowolony z rezultatu. Muzykę postanowiłem wydać w firmie BMG, bo choć jestem postacią znaną z mediów, to moich utworów wciąż nie można usłyszeć w radiu ani znaleźć w sklepie.

Polityka 35.2004 (2467) z dnia 28.08.2004; Kultura; s. 57
Reklama