Archiwum Polityki

Bezpieczne kasyno

W sprawie fundacji Bezpieczna Służba istnieją różne wersje. Poseł Zbigniew Wassermann ujawnia, że w 1991 r. do ówczesnego wiceministra spraw wewnętrznych Jana Widackiego przyszli pan Żagiel (czasem nazywa go panem Kuną) i pan Herszmann z ofertą powołania fundacji wspomagającej policję. Tak naprawdę jednak fundacja ta miała służyć jako parawan dla kryminalistów takich jak Jeremiasz Barański ps. Baranina. Świadczy o tym fakt, że we w władzach Bezpiecznej Służby zasiadały żona i siostra gangstera.

Prof. Widacki zarzuty odpiera. Nie pomógł, ale zgodnie z przepisami odesłał panów Żagla i Herszmanna do urzędnika ministerialnego, aby ten napisał im statut fundacji. Nie wiedział, kim był Baranina, nie miał pojęcia, że za parawanem fundacji ukrywają się gangsterzy.

Jeszcze inną wersję przedstawia nam Aleksander Żagiel, polsko-austriacki biznesmen. Twierdzi, że do ministerstwa wybrał się wraz z dwoma znajomymi Zdzisławem Herszmannem i Markiem Michbergiem. – Interesowało nas wyłącznie założenie kasyna gry w hotelu Warszawa – ujawnia. W tym celu potrzebowali pozytywnej opinii resortu spraw wewnętrznych, a następnie zgody ministra finansów. – Herszmanna i Michberga znało wtedy pół Warszawy, to byli ciekawi ludzie – opowiada Żagiel. W latach 60. Herszmann, były cyrkowiec, był w Warszawie znaczącą postacią, bywał na salonach ówczesnej władzy i dzięki temu rządził i dzielił w światku artystów estradowych. Po okresie emigracji w Szwecji w latach 80. ponownie zaczął bywać w Warszawie, już nie jako artysta, ale spec od interesów. Obiecywał złote góry, brał od naiwnych pieniądze i znikał. Wśród jego ofiar była m.

Polityka 50.2004 (2482) z dnia 11.12.2004; Ludzie i wydarzenia; s. 16
Reklama