Archiwum Polityki

Anna Maria Jopek o „Niebie”

Nagrała pani najbardziej osobistą w swojej karierze płytę, „Niebo”. Spokojną, akustyczną, dla wrażliwców. A firmuje ją okładka w stylu...
...malarskim?

...może raczej w stylu nieco erotycznym? Skąd ta rozbieżność?
Nie czuję rozbieżności. Odważna muzyka wymaga odważnej oprawy. To jest tak osobisty album, tak chropawy i prawdziwy, że przy tym, ile odsłoniłam swojego życia, swoich myśli i uczuć w utworach, taka „cielesna” okładka jest zupełnie niewinną przygrywką.

Co dalej – muzyka rozrywkowa czy jazz?
Bliżej jazzu, muzyki autorskiej.

Z każdą kolejną płytą chyba bardziej, prawda?
Tak myślę. To jest chyba jakiś akt dorosłości. Będzie wciąż na pewno dużo nawiązań do muzyki etnicznej, ludowej. Chwilowo nie potrafiłabym nagrać syntetycznej płyty. Potrzebuję niesamplowanych emocji.

Czyli tak akustycznie, jak ostatnio, już zostanie?
Tak, na długo. Sample i elektronika są efektowne, ale trochę ograniczające.

Ale tak wygląda dziś muzyka!
Wiem, ale mogę się przecież wyłamać? Dziś w muzyce brakuje mi ciszy, wolności, wrażliwości. Jeśli słuchamy takiej mechanicznej muzyki, to chyba coś z nas ucieka...

Dwie płyty w ciągu roku, czyli „Niebo” i międzynarodowy „Secret”. Miała pani do wyboru piosenki wszystkich artystów świata, a wybrała Stinga i... popowe No Doubt?
Nie klasyfikuję muzyki: wspaniała, mądra i bogata albo nie. Raczej w prosty, najbardziej amatorski sposób – czy wywołuje ciarki na plecach, czy nie. I Gwen Stefani, wokalistka No Doubt, te ciarki wywołuje, ma niesamowity przekaz i znakomity głos.

Czy nie żałuje pani, że jej muzyki nie ma w radiu?

Polityka 49.2005 (2533) z dnia 10.12.2005; Kultura; s. 68
Reklama