Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Gorzko, bo za słodko

Nazywana chorobą słodką jak miód, jest jak trucizna, podstępnie niszcząca cały organizm. Ale przed cukrzycą można się bronić.

Nazwisko prof. Stevena E. Nissena z Cleveland Clinic w USA, prezydenta elekta American College of Cardiology (jednej z największych organizacji medycznych na świecie), zaczyna wzbudzać popłoch wśród firm farmaceutycznych oraz władz Food and Drug Administration. FDA to urząd dopuszczający żywność i leki na największy na świecie rynek amerykański, ostatnio krytykowany za zbyt pochopnie wydawane decyzje. A prof. Nissen to wyjątkowo uważny naukowiec.

Już po raz drugi jego zespół ostrzega przed lekami, które pozornie z układem krążenia nie mają nic wspólnego, ale ich stosowanie może poważnie sercu zaszkodzić. Tak było ze słynnym Vioxxem stosowanym w chorobach reumatycznych. Ostatnio w podobnych tarapatach znalazł się nowy lek przeciwcukrzycowy, który miał otrzymać akceptację FDA. „Gdy przejrzałem dokumenty z wynikami badań klinicznych, poczułem się jak rażony piorunem – tę wypowiedź poruszonego Nissena cytowały 20 października światowe agencje. – Muraglitazar podawany chorym na cukrzycę podwaja ryzyko śmierci w wyniku zawału serca i udaru”.

Z nowym lekiem cukrzycy mogli wiązać spore nadzieje. Nie tylko bowiem obniżał poziom cukru, ale jednocześnie o 22 proc. redukował stężenie szkodliwych trójglicerydów i podwyższał stężenie ochronnego dla serca cholesterolu HDL. Trzymając cukier w ryzach, ograniczał więc rozwój miażdżycy, a dziś obie choroby występują u wielu pacjentów równocześnie i trzeba je równolegle leczyć. Pigułka Pargluvy (nazwa apteczna leku) wydawała się idealnym rozwiązaniem, ale porównawcza analiza efektów jej działania u ponad 2 tys. pacjentów wypadła niekorzystnie. To dobra wiadomość dla innych, bo lek nie zdążył wejść na rynek i producent musi staranniej mu się przyjrzeć przed ponowną próbą rejestracji.

Z dopasowanym kluczem

W ostatnich latach podejście do leczenia cukrzycy zmienia się bardzo szybko.

Polityka 49.2005 (2533) z dnia 10.12.2005; Nauka; s. 89
Reklama