• Trudno jest uwierzyć, że TVP może być bezstronna
Jest godzina 20.45, główne wydanie „Wiadomości” skończyło się prawie godzinę temu, ale w redakcji przy długim stole siedzą nadal Kamil Durczok, Krzysztof Ziemiec, Marzena Paczuska, Mikołaj Kunica, Dominika Długosz, Jacek Karnowski i co najmniej dwudziestu innych dziennikarzy największego programu informacyjnego w Polsce. Dyskutujemy o programie, który właśnie obejrzało sześć milionów widzów. Mimo że wieczorne spotkania redakcji, nazywane żartobliwie post mortem, nie są obowiązkowe, to przecież musimy pogadać o tym, co zrobiliśmy dobrze, a co powinniśmy na przyszłość poprawić. Kłócimy się, czy nasze materiały były bezstronne i ciekawe. To najważniejsze. Ta dyskusja jest potrzebna, bo reporterzy i wydawcy mają swobodę działania w ciągu dnia. Wprowadziłem zasadę, że jako ich szef nie zaglądam do tekstów przed programem i nie ingeruję w ich treść. Chyba że mnie o to poproszą. Mam do nich zaufanie. To chyba największa zmiana, jaka zaszła ostatnio w „Wiadomościach”.
Gdy ponad osiem miesięcy temu otrzymałem propozycję kierowania tym programem, znajomi przestrzegali mnie, że po piętnastu latach pracy w BBC nie będę w stanie funkcjonować w firmie, która jest targana przez polityczne zawieruchy. Ja uwierzyłem jednak, że to, czego doświadczyłem i nauczyłem się w BBC, da się przenieść do TVP i że będziemy w stanie robić niezależny i bezstronny program. Wiedziałem, że kluczem do osiągnięcia tego celu jest moja osobista niezależność. I to zagwarantowałem sobie w kontrakcie z TVP. Wiedziałem też, że muszę zarazić zespół tym, że najważniejsze dla nas to bezstronność, rzetelność, uczciwość i wrażliwość.