Archiwum Polityki

Szafa pułkownika Lesiaka

Pojęcie „inwigilacja prawicy” robi prawdziwą karierę. Nie tylko dlatego, że lider rządzącej partii zapowiada ujawnienie 21 tomów akt śledztwa w tej sprawie. Także dlatego, że termin ten okazuje się być coraz pojemniejszy.

Wedle słowników „inwigilacja” to „systematyczna tajna obserwacja kogoś, tajny nadzór nad kimś; śledzenie”. Jarosław Kaczyński twierdzi, że chodziło o coś dużo gorszego: przygotowywanie przeciwko niemu i jego politycznym przyjaciołom zarzutów karnych i prowokacji. Co więcej: nie tylko wyraził nadzieję, że akta ze śledztwa w tej sprawie zostaną rychło upublicznione. Zasugerował też, że może to zaszkodzić „tym wszystkim, którzy na początku lat 90. uwierzyli, że w Polsce jest państwo prawa”. Zwłaszcza że krąży pomysł, by sprawą zajęła się projektowana komisja prawdy i sprawiedliwości.

Wraca więc zasadnicze pytanie: czy służbom specjalnym wolno interesować się legalnymi ugrupowaniami politycznymi? Możliwość ujawnienia akt potwierdził nowy prokurator krajowy Janusz Kaczmarek. Wstępną zgodę wydał już, co nie dziwi, szef MSWiA Ludwik Dorn. Teraz wszystko w rękach ABW, bo ona też musi się zgodzić na zdjęcie klauzuli tajności – zwłaszcza że stawką jest złamanie niepisanych zasad służb w postaci dekonspiracji części współpracowników, w tym – jak wieść niesie – także dziennikarzy.

Wszystko razem może być sygnałem kolejnej politycznej rozgrywki o przeszłość. Tym razem pod ostrzałem może znaleźć się nie tyle dyżurna w takich wypadkach Unia Wolności (w sprawie pojawia się nazwisko byłej premier Hanny Suchockiej), co opozycyjna dziś Platforma Obywatelska. Tak się złożyło, że niektórzy obecni działacze PO (choćby Konstanty Miodowicz) byli w tym czasie prominentnymi funkcjonariuszami służb specjalnych, a inni (choćby Jan Rokita) zajmowali kluczowe posady rządowe. Nie przez przypadek też pewnie Kaczyński wywołał hasło „inwigilacja prawicy” w momencie nasilającego się konfliktu PiS z PO, a dociskany przez dziennikarzy o związki dzisiejszych polityków PO z tą sprawą bynajmniej ich nie wykluczył.

Polityka 48.2005 (2532) z dnia 03.12.2005; Kraj; s. 28
Reklama