Archiwum Polityki

Cela dla Sobotki

Sąd Apelacyjny podtrzymał wyroki skazujące za tzw. przeciek starachowicki wobec byłych posłów SLD: Zbigniewa Sobotki, Henryka Długosza i Andrzeja Jagiełły. Jeśli procedury potoczą się normalną (a nie polityczną) drogą, to za miesiąc powinni dostać decyzje sądu o stawieniu się do odbycia kary. Do jednej celi zapewne nie trafią, gdyż przy osadzaniu obowiązuje rejonizacja.

W zakładach karnych i aresztach mamy 69 tys. miejsc, a siedzi w nich ponad 83 tys. więźniów. – Mamy też blisko 32 tys. osób, którym minął termin stawienia się do odbycia kary – informuje mjr Luiza Sałapa z Centralnego Zarządu Służby Więziennej. – Oficjalnie takiego pojęcia jak kolejka nie ma. Dla wszystkich, którzy się stawią albo zostaną doprowadzeni, miejsca muszą się znaleźć.

Z penitencjarnego punktu widzenia najwięcej problemów może być z Sobotką, który jako wiceminister MSWiA nadzorował policję. W więzieniu skazani policjanci, prokuratorzy czy funkcjonariusze służby więziennej nie mają specjalnych praw oprócz jednego: muszą mieć zapewnione bezpieczeństwo. Nie wolno ich narazić na odwet przestępców. Dla byłych policjantów wymyśla się legendy, które mają pokazać, że siedzą za coś innego albo nie są tymi, kim byli. Trudno jednak o taką dla osoby znanej z mediów. Stąd kompletuje się cele nazywane „policyjnymi”, gdzie do skazanych polityków czy policjantów dołącza się drobniejszych przestępców: alimenciarzy, sprawców wypadków i nadużyć gospodarczych. Właśnie w takiej przez ponad 3 lata siedział Jerzy Hop, były szef Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach. Bywa, że lokatorzy takich cel mają osobne spacery, zajęcia w świetlicach, a nawet nabożeństwa.

Wymiar kar byłych posłów kwalifikuje ich także do pobytu w więzieniu półotwartym (m.

Polityka 47.2005 (2531) z dnia 26.11.2005; Ludzie i wydarzenia; s. 15
Reklama