Polacy się boją. Narasta poczucie zagrożenia przestępczością. Naszym codziennym wrogiem jest pijany bandzior na ulicy, drobny złodziej, podejrzany typ w bramie. Wszyscy ci, którzy unikają kary, bo chroni ich tak zwana znikoma społeczna szkodliwość ich czynów.
Lęk osiedlowej uliczki
Wojciech S., który napisał do redakcji list-zaproszenie („jeśli chce pan zobaczyć na własne oczy miejsce, gdzie hula przestępczość, zapraszam”), oprowadza po osiedlu w pobliżu Huty Lucchini w Warszawie. Porozrzucane jak klocki jedenastopiętrowce, każdy z kilkunastoma klatkami schodowymi. Ludzie mieszkają tu od połowy lat 70., ale do dzisiaj lokatorzy wyższych pięter nie znają tych z niższych, a ci z jednej klatki nie wiedzą, kto mieszka na sąsiedniej.
Polityka
5.2003
(2386) z dnia 01.02.2003;
Raport;
s. 3