Archiwum Polityki

Libia broni praw

Na czołową obrończynię praw człowieka niespodziewanie wyrosła ambasador Nadżat al Hadżdżadżi. Co więcej, jak wyznała dziennikarzom, całe życie marzyła o tym, aby idee praw człowieka krzewić u siebie w kraju i na całym świecie. Kłopot z tym, że owym krajem jest Libia, niekojarząca się w pierwszej chwili ze szczególną dbałością w tej dziedzinie. Tym większy kłopot, że Libia, według rozdzielnika, ma podczas dorocznej sześciotygodniowej sesji przewodniczyć pracom Komisji Praw Człowieka ONZ w Genewie. „Żaden kraj nie jest tu bez winy, również Stany Zjednoczone” – odpowiada pani Hadżdżadżi, reprezentantka Libii, cytując statystyki Komisji, według których Ameryka częściej staje pod pręgierzem niż jej rodzinna Libia. Jak to się dzieje? Wśród przedstawicieli 53 państw zasiadających w Komisji działa zasada swoistej solidarności: „Ja kryję ciebie, ty kryjesz mnie”. W ten sposób wiele przypadków ewidentnych naruszeń praw człowieka nigdy nie znajduje tu potępienia. W przypadku Chin koronnym argumentem przeciwko sankcjom jest wielkość miejscowego rynki i ogrom zagrożonych transakcji handlowych. Niemniej bilans osiągnięć Komisji nie jest jednoznacznie negatywny: już samo ujawnianie na forum międzynarodowym przypadków drastycznego łamania praw czasami działa hamująco i odstręczająco.

Nie inaczej będzie podczas sesji kierowanej przez panią Hadżdżadżi. Ta elegancka brunetka, mieszkająca w Genewie od 10 lat, przeprowadziła się tam po rozwodzie ze swoim wpływowym mężem, bliskim współpracownikiem Muammara Kadafiego. Wcześniej studiowała dziennikarstwo na uniwersytecie w Kairze, była korespondentką w Egipcie, a następnie szefową Libijskiej Agencji Prasowej. Ambasadorem jest od niespełna roku.

Polityka 5.2003 (2386) z dnia 01.02.2003; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 14
Reklama