Archiwum Polityki

Nawet największy słoń

Pacjent telefonuje do psychiatry, zajmującego się jego główką:
– Panie doktorze, czuję się świetnie. Proszę wyjaśnić mi, dlaczego?

Żarcik jest abstrakcyjny. Kto dzisiaj czuje się świetnie? Za mało psychiatrów, by uspokoić strachajłów. Przystąpienie do Unii to ich zdaniem przystąpienie do Targowicy. Czytam rozdzierające wyznanie w „Naszym Dzienniku”: „Trzeba też uświadomić sobie, że zanim podpisano sam akt konfederacji, musiała do tego dojrzeć atmosfera. Repnin musiał mieć w Polsce co najmniej tyle do powiedzenia, ile dzisiaj komisarz Verheugen, a caryca (skądinąd Niemka) co najmniej tyle, ile Gerhard Schröder. Można by się zastanawiać, co sobie myślało społeczeństwo. Wiadomo, że nie było przychylne królowi. Król Staś cieszył się popularnością Leszka Millera, choć przypominał bardziej Jolantę Kwaśniewską...”.

Nie warto dalej cytować tych popisów erudycyjnych na poziomie podstawówki czy raczej karty chorobowej. Interesuje mnie jedno: autor skojarzeń historycznych naprawdę tak myśli (to komplement) czy tylko chce wygodzić swoim pryncypałom, którzy Polską w Europie i Europą w Polsce bardzo się niepokoją: mogą przecież stracić klientelę, bo wielka jest siła takiej demoralizacji jak poznawanie świata, kontakty z innymi ludźmi, dostrzeżenie autorytetów różniących się od dotychczas wysłuchiwanych na klęczkach. Banalna to obserwacja – przeciwnicy Europy deklarujący się jako antykomuchy i prawica najlepiej poczuliby się w cieniu żelaznej kurtyny, klatki obstawionej dozorcami, zabezpieczonej dodatkowo pasem zaoranej ziemi. Nawet w sensie estetycznym antyunijna kampania przypomina tamte z lat pięćdziesiątych. Verheugen to imperialista z plakatów, Schröder – Adenauer, zwolennicy zjednoczenia Europy to pętające się u nóg pieski łańcuchowe.

Polityka 5.2003 (2386) z dnia 01.02.2003; Groński; s. 98
Reklama