Archiwum Polityki

Galeria sejmowych leserów i prymusów

W obecnym Sejmie praca wre, choć prawie co trzeci poseł ma na swym koncie nieusprawiedliwioną nieobecność na posiedzeniu lub w komisji. Do grupy trwale nieobecnych należą m.in. były premier Waldemar PawlakCzesław Siekierski (odpowiednio 50 i 40 absencji). Były premier jest obłożony obowiązkami jako prezes Warszawskiej Giełdy Towarowej oraz Ochotniczej Straży Pożarnej), a Siekierski – ministerialnymi (jest podsekretarzem stanu). Podobne trudności mają inni członkowie rządu, którzy jednocześnie są parlamentarzystami – wicepremier Jarosław Kalinowski (18 absencji) i Małgorzata Ostrowska (20), która niedawno odeszła ze stanowiska wiceministra w resorcie skarbu.

Posłowie, którzy opuszczają posiedzenia Sejmu lub komisji, odczuwają to na kieszeni. Za każdą nieusprawiedliwioną nieobecność potrąca się im jedną trzydziestą diety (2245 zł), uposażenia poselskiego (8980 zł) albo obu naraz. Przykładowo, jedna „bumelka” kosztuje zawodowego posła (pobiera dietę i uposażenie) ok. 375 zł, zaś niezawodowego, który pobiera tylko dietę – zaledwie 75 zł. Poseł niezawodowy Waldemar Pawlak musiał więc oddać do sejmowej kasy niecałe 4 tys. zł, a poseł zawodowy Tadeusz Gajda z PSL za 15 nieobecności – ponad 5600 zł. – Nie usprawiedliwiałem się, ponieważ mam zasadę, że jeśli nie pracuję, to nie powinienem pobierać pieniędzy – przyznaje poseł Gajda.

Samo usprawiedliwienie zdaje się nie stanowić problemu, ponieważ wicemarszałek Sejmu Janusz Wojciechowski, który rozpatruje usprawiedliwienia, nie zawsze wymaga zaświadczenia lekarskiego. – Mam zaufanie do posłów. Obecny system kar pieniężnych się sprawdza. Gdyby go nie było, trudno byłoby zebrać wszystkich posłów – przyznaje z rozbrajającą szczerością wicemarszałek.

Polityka 6.2003 (2387) z dnia 08.02.2003; Ludzie i wydarzenia; s. 12
Reklama