Otworzyłem dziś „Politykę” i jednym tchem przeczytałem Raport autorstwa Andrzeja Goszczyńskiego i Piotra Pytalkowskiego [„Zero pobłażania”, POLITYKA 5]. Tezy obydwu panów odnoszące się do sposobów zapobiegania przestępczości w pełni popieram. Mam jednak mieszane uczucia, gdyż (...) tzw. społeczna szkodliwość czynu nie zawsze wiąże się z wartością mienia, jakie zostało ukradzione (magiczne 250 zł). Panowie, rzecz wygląda następująco. Wartość mienia przy takich przestępstwach jak np. kradzież ma takie znaczenie, że w przypadku, kiedy jest ona mniejsza niż 250 zł, to czyn taki stanowi wykroczenie. Nie przestępstwo. A jeżeli wykroczenie, to nie jest to sprawa dla prokuratora. Takiej sprawy prokurator na pewno nie umorzy wobec znikomej szkodliwości czynu, lecz dlatego, że czyn nie jest przestępstwem. Tak są skonstruowane przepisy odnoszące się do kradzieży, w tym kradzieży kieszonkowej. W przypadku rozboju rzecz wygląda już inaczej, gdzie nawet utrata przedmiotu wartości 1 zł wypełnia dyspozycję stosownego przepisu kodeksu karnego.