Archiwum Polityki

Sumy z kórnika

Polska flota rybacka niknie w oczach, bo nie ma gdzie i czego łowić. Ale to jeszcze nie dramat. Ryby można hodować nawet w przysposobionym kurniku.

Media straszą katastrofą, wyliczając wyeksploatowane łowiska w różnych obszarach świata. Z Morza Ochockiego Rosjanie nie tylko wygonili obce trawlery, ale i własnym rybakom drastycznie obcięli limity połowowe. Morze Północne zostało skrajnie wyeksploatowane. Międzynarodowa Rada Badań Morza zaleciła tam całkowite wstrzymanie połowów dorsza jak też innych gatunków, przy których trafiają się dorsze. Tymczasem Komisja Europejska, która planowała w niektórych rejonach Morza Północnego ograniczenie tegorocznych połowów dorsza o 80 proc., ostatecznie obcięła limity połowowe o 45 proc. Zabrakłoby bowiem pracy dla sporej grupy z 220 tys. rybaków unijnych. Limity morszczuka zmniejszono o 60–70 proc.

Nie tyle ryby, ile rybacy są dzisiaj głównym przedmiotem troski unijnych urzędników. Jak to określił Franz Fischler, unijny komisarz do spraw rolnictwa, „zbyt wielu rybaków łowi zbyt mało ryb”. Od kilkunastu lat światowa podaż ryb utrzymuje się na mniej więcej stałym poziomie tylko dzięki systematycznie rozwijanej hodowli uzupełniającej malejące połowy. Tymczasem do końca lat 90., mimo malejących połowów i zwiększania się dostaw z hodowli, wciąż rosła liczba rybaków.

Zachwianą równowagę trudno przywrócić. Na przykład odbudowa tzw. stada śledzia norweskiego trwała ok. 20 lat. Ale już wielkiej ławicy nowofunlandzkiej nie udało się odbudować. Dlatego Unia Europejska planuje dalszą redukcję swojej floty połowowej i szybki rozwój hodowli ryb. W latach 2003–2008 miałoby powstać w ten sposób 8–10 tys. miejsc pracy dla tych, którzy będą musieli zrezygnować z zawodu rybaka.

Łososiowa paleta

Hodowlaną potęgą jest Norwegia. Kraj ten wprowadził na rynek ogromne ilości łososia. W 1995 r. import tych ryb do Polski nie przekraczał 500 ton, a w 2001 r.

Polityka 6.2003 (2387) z dnia 08.02.2003; Gospodarka; s. 38
Reklama