Archiwum Polityki

Moje wielkie greckie wesele

:-)

Zrealizowana za grosze urocza komedia romantyczna o zwariowanej rodzinie greckich emigrantów mieszkających w Chicago bije w Stanach rekordy popularności. Trudno się temu dziwić, wszak „Moje wielkie greckie wesele” to opowieść o potędze tradycji, o sile utrwalonych przez wieki nawyków i obyczajów. Na tyle uniwersalna i prosta, że może się w niej przejrzeć każda zżyta ze sobą lokalna społeczność, nie tylko grecka. Toula (Nia Kardalos), trzydziestoletnia panna na wydaniu, uchodzi za zakałę rodu, ponieważ nie wyszła – jak nakazuje zwyczaj – za mąż jako nastolatka. Kiedy wreszcie poznaje odpowiedniego kandydata, rodzina przeżywa zawód, ponieważ narzeczony to obcy. Nie Grek, tylko amerykański intelektualista wykładający w college’u. Schematyczna niczym w bajce o Kopciuszku fabuła jest tylko pretekstem do ciepłego, a zarazem ironicznego spojrzenia na zamknięte środowisko, w którym więzy krwi i dziwne, z punktu widzenia osoby z zewnątrz, rytuały wyznaczają jego ramy. Film nakręcił mało znany reżyser Joel Zwick, nie występują w nim hollywoodzkie gwiazdy. Dzięki temu pochwała prowincjonalnego świata opartego na poszanowaniu tradycji, pamięci i tolerancji brzmi autentycznie. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby za reżyserię filmu na podobny temat wziął się np. Polak z chicagowskiego Jackowa.

(JAW)

:-) świetne
:-, dobre
:-' średnie
:-( złe
Polityka 6.2003 (2387) z dnia 08.02.2003; Kultura; s. 55
Reklama