Gabor Hars: Moja galeria portretów polskich (z notatnika ambasadora).
Wyd. Projekt 2000, s. 192
W młodości autor pokochał naprzód, acz przelotnie, poznaną nad Balatonem Polkę, a potem już na stałe Polskę. Do tego stopnia, że jako pierwszy w dziejach Węgier napisał książkę po polsku. Trzykrotnie pełnił u nas misje dyplomatyczne, z ambasadorską w latach 1994–98 włącznie, poznał mnóstwo ludzi i zyskał wielu przyjaciół. Z wdziękiem pisze o nich, odnotowując anegdoty ze spotkań na najwyższym szczeblu, jak choćby sprawę powołania związku zawodowego byłych prezydentów w czasie rozmów Lecha Wałęsy z Arpadem Gonczem czy też podły humor premiera Gyuli Horna na jednym z wyszehradzkich spotkań, spowodowany prozaicznym brakiem popielniczki na stole obrad. Zwłaszcza lata ambasadorowania przekazał jako pasjonującą panoramę polskich wydarzeń widzianą przez Węgra od strony dyplomatycznych kulis. I dlatego tę książkę przeczyta zapewne więcej niż trzystu bohaterów, których Hars zaliczył do swojej galerii.
[warto mieć w biblioteczce]
[nie zaszkodzi przeczytać]
[tylko dla znawców][czytadło][złamane pióro]