Archiwum Polityki

Zapiąć pasy

Kto uwierzył dziesięć lat temu w siłę złotego o gwarantowanym kursie 9500 zł za dolara, ten wygrał. Stopniowo coraz więcej Polaków wyciągało z kont bankowych albo spod materaca odłożone na czarną godzinę zielone pieniądze i zamieniało je na złote. Czyżbyśmy teraz, kiedy złotówka taka silna, mieli w nią zwątpić i powracać do starych zwyczajów i obcych pieniędzy?

Polski złoty jest przewartościowany. Wysokie, chociaż ostatnio nieco obniżone, stopy procentowe NBP chronią go przed nawrotem inflacji, ale zarazem przyciągają spekulantów finansowych. – Z perspektywy Londynu, gdzie siedzą analitycy setek funduszy i banków, polskie obligacje wyglądają bardzo dobrze – opowiada jeden z doradców finansowych, sam rodem z Pakistanu. – Nas nie interesuje, jak daleko dane państwo leży, tylko ile procent oferuje i czy zapewnia polityczną stabilność.

Co do polityki to na szczęście nie grozi nam zamach stanu, po którym nowa ekipa odmawia spłacania długów poprzedniej. Procenty oferujemy konkurencyjne, tak żeby przyciągnąć kapitał do siebie. W marcu nasz rząd zaoferował zagranicznym inwestorom, funduszom i bankom obligacje i bony skarbowe (czyli zaciągnął pożyczki) za 2,5 mld zł. Napływ do naszych banków dolarów, marek i franków wymienianych na naszą walutę wypchnął kurs złotego do góry: chwilami przekraczał nawet magiczną granicę 4 zł za dolara. Przez cały ubiegły rok złotówka była tańsza, mimo że jej siła nabywcza była większa.

Chętnych do kupowania oferowanych w ubiegłym miesiącu polskich papierów dłużnych było niemal trzykrotnie więcej. Ale my sprzedajemy tylko tyle, ile musimy, żeby załatać dziurę w wydatkach państwa i to mimo że wciąż podpieramy się wpływami z prywatyzacji, które przecież wkrótce się skończą. Oprocentowanie oferujemy jak najniższe, ale – oczywiście – konkurencyjne (w marcu było to 0,8 proc. ponad ofertę najlepszych papierów niemieckich). Polska gospodarka, jak narkoman, potrzebuje ciągłego dopływu pieniądza poza tym, co sama generuje. W ub. roku miliard dolarów starczał na niespełna miesiąc, w br. na czterdzieści dni; jest poprawa, ale powolna.

Złoty umie pływać

Ekonomiści biją na alarm, że rząd musi ograniczyć wydatki, bo dziura deficytu będzie rosła, aż pewnego dnia zagraniczni spekulanci uznają, że ryzyko jest za duże i wycofają swoje pieniądze wymieniając z powrotem złote na dolary, marki, franki – a my zostaniemy z naszymi złotymi, które stracą na wartości.

Polityka 17.2001 (2295) z dnia 28.04.2001; Gospodarka; s. 64
Reklama