Archiwum Polityki

Bill Gates z twarzą w talerzu

Parę osób postronnych zarzuca mi ostattnio jawną niekonsekwencję. Z jednej strony piszę z przejęciem o sztucznej inteligencji, o robotach i komputerze, który prowadzi nasz samochód do celu, z drugiej, z pewną dozą chełpliwości, afiszuję się tym, że nie mam komórkowego telefonu i prawie nigdy nie używam komputera.

Co do komórki odpowiedź jest prosta. Udzieliłem jej słysząc pytanie bardzo wpływowego męża stanu, który tonem nie znoszącym sprzeciwu poprosił mnie o numer komórki. Dodał przy tym z lekką ironią: „No, chyba komórkę pan ma”. Odparłem, że mam, nawet parę, ale wszystkie są bez telefonu, więc nie będę mógł podać numeru. Chyba że je sam ponumeruję. Mąż stanu, jak to często młodzi mężowie stanu, nie wykazał poczucia humoru. Ja natomiast unikam „komóry” po to, by nie być wiecznie osiągalnym i nie przyzwyczajać ludzi do tego, że w każdej chwili jestem na ich wezwanie.

Trudniej mi się wytłumaczyć z komputera. Wszystkie argumenty racjonalne przemawiają za nowoczesnością; więcej, przed czterdziestu kilku laty, jako studenciak fizyki, konstruowałem na zajęciach różne układy lampowe, które były protoplastą komputerów. Jeśli dziś używam komputera niechętnie, to wytłumaczenie jest złożone i postaram się je przedstawić za pomocą pewnej analogii.

Jedną z moich największych radości czytelniczych było przed laty odkrycie Tomasiego di Lampedusy, a ściślej jego powieści przetłumaczonej na polski jako „Lampart” (w oryginale jesteśmy bliżsi geparda – gattopardo). Powieść opisuje upadek pewnego pięknego świata związanego z feudalizmem i powstawanie nowej formacji w procesie zjednoczenia, który wchłonął Królestwo Obojga Sycylii w organizm państwowy Włoch.

Polityka 17.2001 (2295) z dnia 28.04.2001; Zanussi; s. 97
Reklama