Archiwum Polityki

Janda za barierą

[dobre]

Wyznania dziesięcioletniej autystycznej dziewczynki śmiertelnie chorej na raka jako przedmiot monodramu? Ryzykowny pomysł. Z jednej strony szlachetny jako lekcja szacunku dla inności (nie: gorszości!) chorej, wrażliwej i na swój sposób mądrej istoty. Z drugiej – ocierający się o ckliwość, sentymentalizm i, co tu gadać, piramidalną naiwność. Ta mająca kłopoty z mówieniem i poruszaniem się osoba w niezgrabnej piżamie, która kocha się w śpiewie Marii Callas, rozumie (imponująco trafnie) uczuciowe załamania rodziców, pojmuje Holocaust, który dotknął jej krewnych (jest amerykańską Żydówką), a gotując się na śmierć podejmuje dyskurs z Bogiem – to postać wyidealizowana ponad wszelką miarę. Krystyna Janda i roztaczający opiekę artystyczną nad polską prapremierą „Małej Steinberg” w warszawskim Studio Zbigniew Brzoza lojalnie podeszli do dramatu Lee Halla. Aktorka jest pięknie skupiona, precyzyjnie i ofiarnie przeprowadza swoją postać od dosłowności chorobowego stanu – do metafory wielkiego Przejścia. Swą popularność i pozycję składa na ołtarzu dobrej sprawy; chapeau bas. Nie potrafi jednak zdusić wątpliwości co do płycizn tekstu, a zwłaszcza do jego powierzchownej mistyki, dalibóg nie zasługującej na cytowany w programie entuzjastyczny zachwyt rabina-kabalisty. (js)

[bardzo dobre]
[dobre]
[średnie]
[złe]
Polityka 41.2001 (2319) z dnia 13.10.2001; Kultura; s. 42
Reklama