Archiwum Polityki

Budżet bez pomysłu

Jarosław Bauc. Były minister finansów

Jestem głęboko rozczarowany projektem przyszłorocznego budżetu, który odchodzący rząd zdecydował się przesłać do Sejmu. Jego poprzednia wersja opracowana przez Ministerstwo Finansów miała liczne wady, obecna natomiast jest nie do przyjęcia. Nie rozumiem, dlaczego rząd uwolniony już od wszelkich uwarunkowań politycznych – wiadomo przecież, że partia, która go wyłoniła, nawet nie znalazła się w nowym parlamencie – nie skorzystał z okazji, aby przygotować projekt odważny, który dawałby szansę przeprowadzenia prawdziwej reformy finansów publicznych. Taki projekt byłby dobrym punktem odniesienia dla nowego rządu, który zapowiedział przecież autopoprawkę, co praktycznie oznacza przygotowanie zupełnie nowego budżetu.

Główną wadą projektu jest to, że nie próbuje on rozwiązać żadnego z wielu trudnych problemów. Więcej, gdyby został wcielony w życie, to za rok państwo stanęłoby przed jeszcze większą niż 88 mld zł dziurą budżetową.

Pierwsze, czego rząd nie zrobił, choć powinien, to zablokowanie wydatków tegorocznych na sumę 7,5 mld zł. Jednoznacznie wynikało ono z nowelizacji budżetu i zostało przeze mnie przygotowane. Rozumiem, że trudno się było zdecydować na cięcia przed wyborami, ale teraz? Redukując wydatki zaledwie o 1,6 mld zł odchodzący rząd aż o 5,9 mld zł powiększa sumę zobowiązań na 2002 r.

Natomiast sposoby, jakimi próbuje zwiększać dochody w nadchodzącym roku, są dla mnie wytłumaczalne. Pięcioprocentowy podatek importowy – którego propozycję sam zgłaszałem – miał sens, gdy stanowił element szerszego pakietu, trwale redukującego wydatki, a więc uzdrawiającego finanse publiczne. Tymczasem w obecnym dokumencie takiego pakietu zabrakło. A więc wszystkie problemy spowodowane gwałtownym przyrastaniem sztywnych zobowiązań budżetu pozostają nierozwiązane.

Polityka 40.2001 (2318) z dnia 06.10.2001; Komentarze; s. 13
Reklama