Denaturin można kupić w warzywniakach, w GS-ach, na stacjach benzynowych, ktoś już skrzynkę na wesele wziął – żalił się ksiądz pracownikowi ministerstwa.
– Chyba żeby po tym weselu posprzątać – rechocze pracownik działu marketingu Polmosu.
– Legalnie wykorzystujemy spirytus odpadowy do produkowania rozpuszczalnika – dodaje prezes Podlaskiej Wytwórni Wódek Polmos Waldemar Durakiewicz.
– U nas w Zajęcznikach 80 proc. ludzi pije denaturaty, a umierają ci, co nie piją – kolejka w sklepie spożywczo-przemysłowym na przedmieściach Siedlec rozważa leczniczy wpływ napoju. – W Mordach człowiek ma chyba z 90 lat, zdrowy w miarę, nieślepy, a przez całe życie pił, i to denaturat, ten fioletowy – pan w kwiecistej koszuli obala mity o utracie wzroku.
– Początkowo biały wcale tak dobrze nie szedł, mimo że 30 groszy tańszy od klasycznego, bo ludzie się bali takiej nowości – opowiada sprzedawca Mariusz. – Nadal są klienci, którzy się wcale nie chcą przestawić, 3,50 zł na fioletowy przyszykowane od razu mają, bo biały, mówią, mniej smaczny.
Początkową wyższość fioletowego nad białym potwierdza też sprzedawczyni w ukrytym w piwnicy, pod odrapanymi schodkami monopolowym w podsiedleckich Mordach. – Najpierw nikt nie ruszał nowego, potem się zaczęło pół na pół sprzedawać, a teraz białego więcej. Ale chwilowo nie mamy – przeprasza, bo musi dopiero pojechać po nową dostawę do Siedlec.
Dotąd, przez niespełna rok, do sklepów trafiło kilka tysięcy pólitrowych butelek czystego jak łza denaturinu z cieniowaną fioletową etykietką, oznakowaną trupią czaszką. Kontrola przeprowadzona 20 lipca, po „telefonicznej skardze dotyczącej denaturatu niebarwionego”, przez miejscowy sanepid stwierdziła, że denaturin jest prawidłowo oznakowany i całkowicie legalny, „zastępuje denaturat, służy jako rozcieńczalnik do reaktywnych farb antykorozyjnych i odtłuszczania powierzchni”.