Archiwum Polityki

Ciasne cele

Co tydzień przybywa w Polsce około 600 nowych osadzonych – tyle, ile miejsc liczy średniej wielkości zakład karny. Za więziennymi murami w całym kraju atmosfera zagęszcza się od wielu tygodni. Bunt nastolatków i spalenie poprawczaka w Jerzmanicach na Dolnym Śląsku, jawna próba sił w zakładzie karnym w Potulicach koło Bydgoszczy – oto niepokojące wieści „spod celi” z ostatnich dni. Bezpośrednią przyczyną jest przeludnienie więzień, a zwłaszcza aresztów. Takie są pierwsze efekty rygorystycznej polityki ścigania i karania, firmowanej od ponad pół roku przez prokuratora generalnego Lecha Kaczyńskiego. Społeczeństwu podoba się ten kierunek; darzy ministra sprawiedliwości największym poparciem spośród członków gabinetu premiera Jerzego Buzka. Inni politycy, ci przy władzy i ci z opozycji – jak na komendę – też przestępcom nie pozostawiają złudzeń. Obiecują przykładne karanie i sadzanie za murami więzień. Na dłuższą metę są to obietnice bez pokrycia. Spoza populistycznych, rygorystycznych haseł nie wyłania się, niestety, żadna koncepcja, co zrobić z zakładami karnymi pękającymi w szwach. Już tysiące skazanych czekają na wolności, aż znajdzie się miejsce w więzieniu. Ponury paradoks.

Zakład Karny w Potulicach koło Bydgoszczy. To jedno z największych więzień w kraju, ani nie z tych na pokaz, ani nie najcięższe (z murami i kanalizacją z XIX wieku, bo i takie mamy jeszcze w Polsce). Są tu obecnie: zakład zamknięty, dwa oddziały półotwarte i jeden otwarty. Siedzi w nich 1850 skazanych i tymczasowo aresztowanych, w tym 700 młodocianych. Szpital składa się z dwóch oddziałów – przeciwgruźliczego i hepatologicznego (ten ostatni jest jedynym w Polsce i dlatego przywożeni są do niego chorzy więźniowie z całego kraju, nawet kobiety, mimo że w Potulicach teoretycznie nie ma miejsc dla kobiet).

W 2000 r. odnotowano tu 39 tzw. wypadków nadzwyczajnych (ucieczka, bunt, znalezienie alkoholu i środków odurzających, znęcanie się, usiłowanie samobójstwa), jednak niedawno, w lutym 2001 r., na oddziale terapeutycznym (odwyk) uduszono więźnia. Śledztwo trwa, ale podejrzewa się, że morderstwa dokonali skazani, którzy wcześniej zabierali ofierze pieniądze i produkty z paczek. Gdy ta zagroziła, że zgłosi to przełożonym, zabili.

Ale nie tylko w związku z zabójstwem atmosfera w zakładzie jest napięta. Między kadrą a skazanymi trwa próba sił. Co innego „odbierać sygnały”, a co innego atmosferę, grozę buntu na własnej skórze. Reporterzy „Polityki” byli już w Potulicach, gdy coś się zaczęło. Kadra wybiegła na stanowiska, dziennikarzy wyproszono na zewnątrz zakazując robienia zdjęć. Właśnie na plac przed więzienną bramą podjeżdżało kilkanaście samochodów policyjnych z kilkudziesięcioma uzbrojonymi funkcjonariuszami. Byli pod bronią, mieli maski ochronne. Wbiegli na teren więzienia. Zaczęło się? Bunt? – Jeszcze nie, tym razem to tylko demonstracja siły z naszej strony – stwierdził nazajutrz Grzegorz Modrak, dyrektor więzienia w Potulicach.

Polityka 14.2001 (2292) z dnia 07.04.2001; Raport; s. 3
Reklama